Jakub Martewicz na tyle przekonał mnie swoim Henrykiem Kaydanem: Post scriptum, iż postanowiłem zaufać komiksowemu instynktowi i kupić kolejny autorski komiks wydany przez niego własnym sumptem. Widząc przykładowe plansze na grupie FB twórcy, tylko potwierdziły się moje przypuszczenia, w szczególności dotyczące rysunków budowli oraz przyrody. Na pewno będzie na co popatrzeć.

Nie spodziewałem się tak dużego rozmiaru wydania, zostałem mile zaskoczony formatem A4, który został znakomicie wykorzystany do przedstawienia świata, w którym toczy się opowieść Jakuba. Jeśli kiedykolwiek mieliście styczność z komiksami lat 80-tych/90-tych będziecie w domu, gdyż ewidentnie rysunki czerpią z byłych epok szkoły rysowania. Jest to wprawna europejska szkoła rysunku realistycznego, pięknie i starannie tuszowana, w szczególności jeśli chodzi o wspomniane na wstępie aspekty. Na grupie FB autora wprost rozpływałem się nad poszczególnymi planszami, które miały stanowić poszczególne elementy tego wydania. Często twórcy zapominają o n-tych planach, zachodzą tam uproszczenia, pustki, ale nie tutaj. Kocia planeta powstała pięć lat, więc było to sporo czasu, by się przygotować, co widać na każdym elemencie architektury oraz flory i fauny. Jakub ma jedną wadę jako rysownik, kojarzę ją już od Kaydana, postaci ludzkie nie są jego konikiem, lecz widać poprawę, cały czas warsztat staje się lepszy. Na wszytko nałożona jest kolorystyka, tak wydająca się spłowiała, a w rzeczywistości to wyraz nostalgii i szacunku do lat dzieciństwa. Rozumiem Jakuba doskonale, między nami jest tylko rok różnicy, patrzę i widzę to, co kocha do dzisiaj, czym chce nam się pochwalić.

Historia również mocno czerpie z epoki, gdyż na pierwszy rzut oka wydaje się być kosmiczną awanturą z Janem Bananem jako protagonistą skupiającym uwagę czytelnika. Jest najemnikiem, lubi zarobić, niestraszne mu nowe wyzwania, dlaczego nie Kocia Planeta. Jego oczami poznaje ten jakże obcy świat pełen dziwów, własnej kultury, flory i fauny, zadziwiającej architektury. Można rozkochać się w tej wizji, nawet w myślach planować wycieczkę w ten egzotyczny zaułek kosmosu. Jednak nie wszytko jest tu proste, miejsce to ma swoje własne problemy, układy i niuanse, o których Jan dowie się często w dobitny sposób. Jednocześnie gdzieś z tyłu majaczy wątek moralnego niepokoju, czysto ekologiczne nawiązanie do niszczycielskich zachowań gatunku ludzkiego, który bierze bez namysłu. Wertując ostatnie strony, zdziwiłem się mocno, w jakim kierunku poszła historia, wydawała się banalna, korzystająca z nostalgii, lecz finał zmienił moje zdanie. Tak, niezwykle sprawnie połączona rozrywka z pożyteczną wisienką na torcie.

Plusy:
🐈⬛fabuła z przesłaniem
🐈⬛nostalgiczny powrót do dzieciństwa
🐈⬛rysunki.
Minusy
🐕postaci ludzkie.
TECHNIKALIA:
Rok wydania: 2022
Ilość stron: 72
Oprawa: miękka z grzbietem
Druk: kolorowy
Papier: kredowy
Format: A4.
2 myśli w temacie “Kocia planeta”