Po „Wojnie Królów”, w moim odczuciu, kosmiczne serie Marvela powinny były zostać zawieszone na dłuższy czas. Jednak Dan Abnett i Andy Lanning zostawili sobie furtkę w postaci Uskoku, rozdarcia rzeczywistości wśród kosmicznych pustek. Jest to wynik ostatecznego starcia Black Bolta i Vulcana, które to było bez dwóch zdań, na kosmiczną skalę. A teraz pozostali przy życiu muszą sobie z tym radzić.

Domena Królów jest tak naprawdę komiksem, który przedstawił mi konsekwencje powyższego starcia. Całość jest podzielona na spójne 3 rozdziały znanych nam dobrze z kosmicznych sag scenarzystów. Dodatkowo dostaliśmy jeszcze historię o synu Hulka (Sakaar i te sprawy), która ma powiązania poprzez miejsce z resztą wydarzeń. Nic poza tym. Tak szczerze to klimat kompletnie tam uleciał, a Scott Reed próbował napisać chyba jakiś meta scenariusz w nawiązaniu do Microversum, ale czytając jego wypociny, chciałem być już po prostu na mecie. W sprawnym przejściu do końca nie pomogły również rysunki Miguela Mumera czy też po prostu zwykłe kolory Veronjca’i Gandini. Jeśli nie lubicie czytać całości tomów, możecie pominąć tę historię.

Z drugiej strony jest pozostała część, która jest typową kosmiczną opowieścią Marvela, snująca nam przypowieści o radzeniu sobie z konsekwencjami „Wojny Królów”, jak i samym badaniem uskoku. Oprócz standardowych, rozplanowanych na wiele kadrów i efektownych jak żaden inny komiks Marvela bitew z nowym zagrożeniem, dostajemy też dużo społecznych jak i politycznych działań, również na kosmiczną skalę. Powiedzmy sobie szczerze, gdyby takie warstwy nie zaistniały w tym komiksie, byłaby to najzwyczajniejsza w świecie sieczka z udziałem bohaterów zarezerwowanych na kosmiczne sagi. A tak dostaliśmy coś więcej, co wzbogaca odbiór całości. Przy okazji, wpadają tutaj Avengers, tylko po to, żebyśmy dowiedzieli się co o nich myślą Inhumans.

Społeczne i polityczne aspekty to ciekawy pomysł Abnetta i Lanninga, gdyż ukazał mi zupełnie inny poziom historii, w którym liczą się również przyziemne wartości. Zwykły lud Kree, działania Crystal i Gorgona mające wprowadzić porządek, polepszyć warunki bytowe czy też zapewnić stabilność rządu po rozruchach. A z drugiej strony mamy wgląd na relację z pierwszej ręki jak w nowych rolach czuje się Meduza i Gladiator. Osoby, które były kiedyś obserwatorami, wykonywały rozkazy, teraz sami siedzą na tronie Imperiów i zachodzą w głowę jak wygrać z … nudą.

Warstwa wizualna również jakoś tak nie wywołała u mnie zachwytu, jedynie Wellington Alves w trzecim zeszycie o Inhumans przykuł moją uwagę swoim sznytem. Reszta jest po prostu poprawna, choć jak to po kosmosie bywa, spodziewałem się większej ilości podwójnych plansz z efektownymi sytuacjami pomiędzy bohaterami. Czysty brak reakcji „o jaaa cieee” i smutne patrzenie na ilość zaangażowanych osób.
Plusy:
💫Życie w kosmosie od podszewki
💫rysunki Alvesa
💫Nowe zagrożenie.
Minusy:
😥Zeszyty z synem Hulka
😥Brak rysunkowych zachwytów.
TECHNIKALIA:
Scenarzysta: Dan Abnett, Andy Lanning, Scott Reed
Ilustrator: Tim Seeley, Mahmud Asrar, Wellington Alves, Leonardo Manco, Miguel Munera, Pablo Raimondi, Kevin Walker
Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz
Typ oprawy: twarda
Data premiery: 19.05.2021
Wydawca: Egmont
EAN: 9788328160415
Liczba stron: 368
Wymiary: 17.0×26.0cm
One thought on “Domena Królów”