BBPO. Piekło na Ziemi. Tom 3

Maraton czytania BBPO trwa u mnie w najlepsze, trzeci tom za mną, w którym odczuwam znacząco inny klimat, niż w poprzednich odsłonach. Wspomniany na wstępie mniejszy udział Mike’a Mignoli odbił się na sposobie prowadzenia historii, lecz John Arcudi ciągnie dalej tę sagę w niezbadane rejony strasznego i upiornego. 

Cztery historie są przepełnione w większości tym, co idealnie znam z tej serii. Chociaż posępny gotycki klimat uciekł wraz z Mignolią do innych zajęć, nadal jest tu dużo grozy i gore pełną gębą, o czym kadry przypominają nieustannie co kilka stron. Tak szczerze to miałem wrażenie, że rysunkowo ten tom wyszedł najgorzej, postaci, potwory, tła są rysowane tak sobie, w wielu momentach na granicy rozpoznawalności. Nie mogę tu przychylić się do dawnych zachwytów również nad ich spójnością. Każdy z rysowników bez odgórnego kierunku mocno poszedł w swoje stykówki. Najbardziej jednak do gustu przypadł mi nowy członek w ekipie, czyli Laurence Campbell z tym realistycznych sznytem i rozmyciami, które stawiały wszystko na granicy poznania. 

„Pustkowie” to historia, w której prym wiodą silne postacie czysto ludzkie, agent Nichols i Gervesh. Są oni jednym z zapewne licznych obrazów postaw, które są przyjmowane podczas trwającej ogólnoświatowej katastrofy. Nie są to bynajmniej postawy typowe, kierują się motywacjami, które zazwyczaj zawodzą w takich sytuacjach, a powinny być wzmacniane podczas licznych trudów. Do tego wraca pewnie agent z mieczem i z miejsca staje się niemym superbohaterem do samego końca trzeciego „Piekła na Ziemi”, siejąc spustoszenie wśród potworów. 

„Zimny dzień w piekle” to bardzo rosyjski epizod, z przebudzeniem Abe Sapiena jako migającym w tle długo oczekiwanym powrotem. Główny wątek to przygody Dyrektora Niczajko i agentki Giarocco, którzy muszą radzić sobie ze światowym brakiem elektryczności, co zaskutkowało uwolnieniem mocy Warwary. Ciekawa wariacja na temat współpracy dawnym wrogich obozów, które w obliczu Apokalipsy zapominają o dzielących ich różnicach. 

„Jezioro ognia” jest swoistym preludium powrotu Liz Sherman. Gdy dochodzi do siebie w szpitalu, jeden z lekarzy popada w obłęd. Jest to swoisty pretekst do ponownego obudzenia mocy i rozpoczęcia pracy, by ponownie nimi sprawnie władać. Taka typowa historia, gdy w obliczu złego, bohater przechodzi wewnętrzną przemianę i wraca na właściwy tor. Podszycie również typowym klimatem przygód rodem z BBPO, dało tej historii niespotykanego sznytu. 

„Królestwo Czarnego Płomienia” jest tym, na co czeka się w takich seriach. Połączone biura nadnaturalne z Ameryki i Rosji ruszają w bój, by zbadać sytuację w odciętym od świata Nowym Jorku. To, co miałem okazję obserwować jako niemy świadek wyobraźni autorów, było przerażające, jak i świadczącym o niezbadanym okrucieństwie i możliwościach ludzkiego umysłu. Pomijam już tę super walkę z Czarnym płomieniem, wiadomo, że to będzie na takim poziomie. Jednak moją uwagę przykuł pewien park, w którym znaleziono duże skupisko ludzi. Przerażający widok. 

Plusy:

🔥nieustający klimat fatalizmu 

🔥stała rozbudowa mitologii 

🔥skupienie na wątkach ludzi.  

Minusy:

💧rozjazd wizji rysunków serii. 

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Mike Mignola, John Arcudi

Ilustrator: Tyler Crook, James Harren, Laurence Campbell, Peter Snejbjerg

Tłumacz: Jacek Drewnowski

Typ oprawy: twarda

Data premiery: 16.10.2019

Wydawca: Egmont

EAN: 9788328141155

Liczba stron: 424

Wymiary: 17.0×26.0cm

Dla kogo: tylko dla dorosłych. 

Reklama

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: