Wybaczcie, ale lektura ostatniego tomu New X-Men autorstwa Granta Morrisona była dla mnie jak strzał w pysk. Nie będę ukrywał zachwytu, który spłynął na mnie podczas wertowania każdej z kartek. Mając ostatnio w rękach kilka komiksów z mutantami odpowiedź na pytanie, które wcielenie X-Men uwielbiam, przyszła jak grom z jasnego nieba. Morrison nie bierze jeńców, nie przejmuje się nikim, robi swoje, a obecność rysowników Phila Jimeza i Marca Silvestri tylko dorzuca oliwy do ognia. Panie i Panowie. Skończyłem właśnie czytać 4 tom najlepszego komiksu o X-Men w Polsce. O całości mogę powiedzieć tylko: k… jakie to dobre (głosem Food Emperora).

Ostatni akt zamykający wątki, które chciał nam pokazać w swej wizji Grant Morrison to złamanie wielu zasad, podtrzymanie tych głównych, jak i cała masa zaskoczeń. Nie mogę uwierzyć, że od początku do końca miałem okazję doznać uczucia tak przyjemnego napięcie, czytania tak dobrych dialogów, jak i od pewnego momentu oglądania sprawnie narysowanych rysunków. Tom 4 to dwie historie. „Planeta X” wyjaśniła mi kim tak naprawdę jest Xorn, jakie są jego motywacje, do czego jest zdolny się posunąć. Jest to również doskonały obraz przemian wewnętrznych młodych mutantów pod wpływem obcowania ze starszym pokoleniem, które wcale nie musi być wzorcem. Przewrotnie w pewnym momencie dowiedziałem się, że stare idee są już passe, nie mają miejsca w aktualnym świecie. Zarówno tym ludzi, jak i X-Men, co zostaje doskonale udowodnione głównym antagoniście historii. Nie zabrakło oczywiście miejsca na tragedie, jak i cięte riposty Emmy Frost, za które uwielbiam tę serię.

„Nadchodzi jutro” czyli finał runu Granta Morrison to jedno wielkie zaskoczenia. Po pierwsze, tym co się wydarzyło w ciągu 150 lat, a po wtóre kim jest główny antagonista grupy złożonej z ludzi, mutantów i maszyn. Tajemnicza odpowiedź Beasta sprawiła, że zacząłem drapać się w głowę. W unikalny sposób historia ta wiąże się z poprzednią, dając mam spojrzenie, na całość opowiedzianej historii. Świat wykreowany w tej typowej postapokaliptycznej konwencji postawił mnie po raz kolejny przed ogromem zniszczeń materii ożywionej, jak i tej martwej. Aż korci, aby przeczytać jeszcze raz całość, analizując dokładnie każdy element warstwy scenariusza, jak i graficznej w poszukiwaniu poszlak sugerujących finał. Doskonale jest to wyjaśnione w dodatkach. Tak się tworzy Kultowe scenariusze, do których chce się wracać po raz wtóry!

O ile na początku kręciłem nosem na Franka Quitely’ego, tym razem nie powiem nic o Jimenezie i Silvestrim, gdyż nareszcie warstwa scenariuszowa została dogoniona przez warstwę graficzną. Zostało to udowodnione dużą ilością kadrów, jak i splash page’ami, które spotęgowały moje doznania z obcowaniem z New X-Men. Na pewno zapamiętam jeden, którego zdjęcie załączam, a na którym grupa bohaterów idzie w bój.

Plusy:
scenariusz
rysunki
zaskakujący antagoniści
brzmienie całości runu.
Minusy:
nie mogę uwierzyć, że to koniec.
TECHNIKALIA:
Scenarzysta: Grant Morrison
Ilustrator: Marc Silvestri, Phil Jimenez
Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawnictwo: Mucha Comics
Seria: New X-MenFormat:180×275 mm
Liczba stron: 256
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788366589360
Data wydania: 30 kwiecień 2021