Deadly class. Tom 9. 1989. Maszynka do kości 

Deadly class. Tom 9. 1989. Maszynka do kości

Jedno jest pewne – bohaterom serii nie jest dane być szczęśliwymi. Chcę, aby historia zakończyła się happy endem. Jednak patrząc na rewelacje Ricka Remendera w kolejnych zeszytach, wątpię, że ktokolwiek będzie szczęśliwy. O ile dożyje, bo ilość zgonów nadal poraża. 

Od razu biorę na tapet rysunki, które cały czas tworzy Wes Craig i koloruje Jordan Boyd. Mam wrażenie wystawiania bohaterów przez scenarzystę na pastwę tak zakręconych sytuacji, żeby tylko pokazać kunszt Ilustratorów. Kolejne jazdy, sceny wyjęte z horrorów, czy też filmów klasy B, ociekają przemocą, seksem i używkami. Jeśli czegoś nie potrafiłem sobie wyobrazić – proszę i mam! Zaraz to zobaczę, z przekorną ilością detali podanych w widowiskowy sposób, atrakcyjnie pokolorowane no i pięknie wykadrowane. Akurat ta warstwa nigdy mi się nie znudzi. 

Za każdym razem myślę sobie o celu Ricka Remendera piszącego tę serię. Jest ona tak punkowska, tak buntuje się wszelkim systemom wartości, iż nie potrafię nadziwić się ilości pomysłów w jego głowie. Bo schemat jest praktycznie taki sam, powtarzany już kilka razy. Zapewnij postaciom taką śmierć, jakiej nikt jeszcze nie miał lub jakbyś sam nie chciał tak skończyć. I tu nikt nie uczy się, że należy odpuścić, wszystko musi eskalować aż do przesady. Maria, przygarnia Saię, czyniąc ją pariasem. Helmut chce pomścić Petrę, pakuję się do kultu, który epatuje wyuzdaną przemocą. Marcus oczyszcza się, kompletnie zapominając, w jakim brudzie wszyscy naokoło brodzą. Żal mi się robiło, jak z kadru na kadr tracił Marię. Stefano urządza imprezę, która staje się miejscem zgonu dla wielu. I nie mam tu na myśli silnego odurzenia alkoholem/narkotykami/kij wie czym jeszcze. Takiej sieczki na śniegu jeszcze nie widziałem. 

Po raz kolejny miałem okazję lawirować pomiędzy anarchistycznie–życiowymi rozkminami całej ekipy, które prawdę mówiąc, potrafią być przyciężkawe. Pamiętam te przemyślenia z własnego życia, na szczęście wyrosłem z nich. Chociaż nostalgiczne uczucie rozkręca łezkę w oku. Jak już się naczytałem, po raz kolejny mogłem oglądać co kilka stron sceny przemocy, które zaskakują sposobem podania. Kult związany z rodziną Petry jest zdrowo odjechany, zachowania, które praktykują – budzą niesmak. Ale taki uzależniający, nie potrafię przestać tego oglądać, ciekawości zawsze zwycięża. Można nawet powiedzieć, że odczuwam przyjemność. Taka pierwotnie naturalną i brutalną. Nie mogę przestać brnąc dalej w Deadly class. Wiem, czego mniej więcej mogę się spodziewać. Zaakceptowałam to dawno, chcę wiedzieć, jak to się wszystko skończy. Choć czuję, że jatka będzie pojechana jak zwykle. Tymczasem kończę dziewiąty tom, wydarzenia z ostatnich stron sprawiają, iż włos mi się jeży na plecach. Potrzeba sięgnięcia po kolejny jest niezwykle silna! 

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Rick Remender

Ilustrator: Wes Craig

Tłumacz: Paweł Bulski

Wydawnictwo: Non Stop Comics

Format: 170×260 mm

Liczba stron: 130

Oprawa: miękka

Papier: kredowy

Druk: kolor

ISBN-13: 9788382302790

Data wydania: 30 czerwiec 2022 roku. 

Reklama

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

2 myśli w temacie “Deadly class. Tom 9. 1989. Maszynka do kości 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: