Kiedy byłem dzieckiem, chłonąłem komiksy jak dziecko, lecz gdy dorosłem, moje wymagania są zgoła inne. Plastikowe zabawki odłożyłem na bok, nie czytam już głównie superhero, a doświadczenie życiowe zrobiło ze mną swoje. To moje pierwsze spotkanie z mangą „Samotny wilk i szczenię„, która po odłożeniu na bok, wydaje się potwierdzeniem zdania otwierającego ten tekst.

Dzieciństwo kojarzy mi się głównie z komiksem rozrywkowym, a jeśli nawet takie nie były, to zostały spłaszczone do poziomu infantylności mojego ówczesnego pojmowania świata. Nie ma w tym zupełnie nic złego, to naturalny etap rozwoju każdego z nas, kończący się w momencie śmierci, kiedy ponoć nadal jesteśmy głupcami. Co ma to wspólnego z bohaterką dzisiejszej recenzji? Z wielu miejsc dochodziła do mnie, jak wielka jest to manga, jak należy ją koniecznie znać, a nawet samo Hanami reklamowało nią genialny w moim odczuciu „Poranek ściętych głów„. I powiem wam, że kompletnie nie rozumiem skąd ten cały hype, gdyż jest to przykład utworu, który spodobałby mi się w dzieciństwie, wrósł w świadomość jako kultowy, polecałbym go każdemu nawet do chwili pisania tego tekstu.

Opowieść o zabójcy Ogami Ittō podróżującym ze swoim małym synkiem to typowa seria ze sprawą na jeden zeszyt. Konstrukcja jest tu prosta jak budowa cepa, składa się ze wstępu, gdzie następuje rozpoznanie zlecenia, rozwinięcie z zawiązaniem intrygi, jak i zakończenie z krwawym finiszem przy podziwie postronnych osób. Co prawda jest tu mowa o zastosowanych technikach, strategiach, ale jako osoba aż tak nieinteresującą się nimi, nie mam odniesienia do jakości ich użycia. I to wszystko. Brak jakiegokolwiek głębszego przesłania dał mi się mocno we znaki podczas lektury, takie rzeczy zachwycały mnie jako młodziaka, powodowały prosty zachwyt. No dobra, teraz też lubię zrelaksować się po całym dniu, ale ewidentnie oczekiwałem czegoś innego. Jestem zły i na siebie, jak i na samą mangę. Może to być również kwestia początków serii, wzajemnego wczuwania się w temat przez złoty duet, co zapewne zaprocentuje na późniejszym etapie. Podobny casus miałem z „Miecz Nieśmiertelnego„, lecz tam akurat drugi tom rozwiał moje wątpliwości. Może i tu będzie podobnie, co okaże się już wkrótce, bo mam zamiar podrążyć sprawę. Nie zrozumcie mnie tez źle, to co napisał Kazuo Koike czyta się dobrze, nie nudziłem się, ani przez chwilę, po prostu “Poranek” jest dla mnie o wiele lepszy.

Jeśli mam kontynuować swoje marudzenie – będę, gdyż mam ostatni w zasadzie powód ku temu, a mianowicie wygląd Ogami Ittō będącego chyba podstawą pod design Yamady Asaemona. I to w zasadzie tyle. Specjalnie sprawdziłem daty powstania obu mang, no i „Samotny..” jest serią tylko o dwa lata starszą, co mnie zdziwiło, gdyż graficznie wydaje się znacznie mniej zaawansowana z licznymi eksperymentami nad formą przekazu wizualnego. Są tu moje ulubione szarości, będąca wyrazem jak największej ilości detali na kadr lub podwójne strony, białe wprost odwrotnie proporcjonalne co do zawartości, jak i tajemnicze czarne plamy. To jest chyba najbardziej szokujący element warstwy graficznej, którego użycia nie rozumiem, czasem wygląda jak plama atramentu, a czasem aż przykuwa mój wzrok w poszukiwaniu większego sensu jej obecności. Może to postawa do samodzielnej psychoanalizy czytelnika?

O dziwo dostrzegam te wszystkie niuanse, lecz zupełnie mi nie przeszkadzały wprawki Goseki Kojimy, gdyż żadna z nich nie spowodowała aż tak silnego zniesmaczenia, bym odrzucił tytuł, a raczej zaciekawienie. Jakość tych prób jest nader przyjemna dla oka, chętnie śledziłem, gdzie wędrowała kreska rysownika. Zresztą jestem fanem obserwowania postępów w rozwoju Ilustratorów, a mangacy dla mnie są kosmosem, więc po prostu wertuję, nie marudzę jak dziecko. A potem wracam do „Poranka„, no i jestem szczęśliwy w pełni. Tak więc do następnego tomu, gdzie dalej będę przypatrywał się “kultowi” serii.
TECHNIKALIA:
Scenarzysta: Kazuo Koike
Ilustrator: Goseki Kojima
Wydawnictwo: Hanami
Liczba stron: 432
Oprawa: miękka
Papier: offset
Druk: czarno-biały
ISBN-13: 9788365520852
Data wydania: 8 listopad 2022 roku.