Alternatywna historia Toma Taylora na podstawie gry komputerowej o tym samym tytule zrobiła mi dobrze podczas czytania. Wartka akcja, spełnienie marzeń z niektórych moich przemyśleń o superbohaterach, łamanie tabu, to podstawowe czynniki świadczące o mojej przychylności. A zbrukanie krystalicznej postaci, jaką jest Superman, to już w ogóle odważny pomysł.

Zgodnie z moimi przewidywaniami postawa Kal-Ela tylko pogrąża się po tym, gdy Joker zabił jego ukochaną wraz z nienarodzonym dzieckiem. Razsm ze zwolennikami zaprowadza porządki, które mają zapewnić mieszkańcom Ziemi upragniony spokój, jak i dobrobyt. Oczywiście nie wszyscy się z tym zgadzają, gdzieś tam w cieniu działa ruch oporu, który cierpiącego superbohatera uważa za wręcz niebezpiecznego, działającego na granicy dobra i zła. Nie uszło to również uwadze Strażników z Oa, którzy mają zamiar przywrócić odpowiedni stan rzeczy, zmieniony przez kryptończyka, co jest główną i najbardziej efektowną osią wydarzeń tomu.

Od samego początku czuć tutaj wiszące w powietrzu napięcie, które udziela się postaciom po każdej ze stron. To kolejny czynnik, który jest podstawą „Injustice”, działającym na korzyść serii. Trudno było mi się oderwać od eskalacji wydarzeń, które chciałbym, żeby się zakończyły dobrze, jednak fatalizm mocno postępował, a w myślach krzyczałem głośno nie. Bo jak nazwiecie rozwiązywanie wszystkich spraw za pomocą gróźb i siły fizycznej, co dla wielu kończy się niestety śmiercią. Do tego sprzymierzenie się z nieodpowiednim kolorem Korpusu Latarni, co zawsze wychodzi fatalnie. Do samego końca wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, niż spodziewałem się po jednym z moich ulubionych bohaterów z Uniwersum DC. Tym razem już bez oporów kibicowałem ruchowi oporu, który bez wątpliwości ma rację, działa w imię ogólnie przyjętych dobrych zasad moralnych znanych z głównej linii wydarzeń. Współczułem Batmanowi, Black Canary i pozostałym członkom, którzy w gruncie rzeczy są po prostu ludźmi z ekstra zdolnościami. Bo jak tu walczyć z przeciwnikami o niemal boskich mocach? Ostatnie kadry przesunęły granicę zepsucia o kilka kolejnych długości, nie wiem, czy ta opowieść będzie miała szczęśliwe zakończenie, jednak chcę po raz kolejny zanurzyć się w tym świecie, utonąć w klimacie, który można ciąć siekierą.

O rysunkach zaś powiem tyle, że ilość rysowników mówi sama za siebie, często uświadczyłem zmiany w wyglądzie tych samych postaci, jak i położonych kolorów. Przez większość czasu nie sprawiało mi to jednak problemu, dialogi są tu napisane tak, że nie stawiają oporu w dynamicznym chłonięciu zawartości. Parę razy jednak zatrzymałem się jednak, żeby w myślach poprzeklinać brak spójności w tej warstwie. Nie mam zamiaru wskazać tu ulubionego twórcy, gdyż jest to po prostu średnia komiksu superhero. Ma być dynamicznie, to jest. Ma być pstrokato i kolorowo, oczywiście, że jest. Wszystko się sprawdza, więc główny cel rozrywkowy został osiągnięty i niczego więcej po tym komiksie nie oczekujcie. To kolejna pozycja mająca w sobie jeden jakże oczywisty cel – sprawi, że się rozluźnicie. I to bardzo dobrze.

TECHNIKALIA:
Scenarzysta: Tom Taylor, Marguerite Bennett
Ilustrator: Xermanico, Bruno Redondo, Mike S. Miller
Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz
Typ oprawy: twarda
Wydawca: Egmont
EAN: 9788328154957
Liczba stron: 312
Wymiary: 17.0×26.0cm
Data premiery: 13.04.2022 roku.