Nie miałem łatwego wejścia w tę serię, ponarzekałem sobie w recenzji pierwszego tomu, a teraz przyszedł czas na drugi. Po raz kolejny jest to okazja dla mnie samego, do weryfikacji tych achów i ochów, czy chcę ładować się w kolejną serię, bo coś się w końcu stanie, a ktoś obiecał mi super zabawę.

W niniejszym tomie znalazły się trzy historie, dokończenie „Ballada marzeń„, która tak de facto zawierała wszystkie wady poprzednika. Kolejny pojedynek, kolejna odhaczona porażka Manji’ego, po raz wtóry Rin pomaga swojemu ochroniarzowi, który ma pomóc w ziszczeniu się zemsty na zabójcach jej rodziny. Lecz na końcu dochodzi do swoistego twistu, który delikatnie podnosi poziom całości.

„Konfrontacja marzeń” to moment, na który czekałem! Jest to opowieść, w której samotna Rin spotyka jednego z zabójców i próbuje walczyć z nim na własną rękę, choć nie posiada jeszcze potrzebnych do tego umiejętności. Wygląda to, jak zabawa kota z myszką, do momentu, w którym zaczyna się rozmowa na temat poglądów rzeźnika. I tu zawahałem się, ponieważ argumenty, które padały, nie mogły zostać do końca zbite przez bohaterkę, jak i przeze mnie samego, gdyż wydawały się bliższe mojemu własnemu rozumowaniu, a nie drodze miecza japońskich wojowników. Do tego Rin nie miała zostać tu ofiarą, co sprawiło, że została raniona najgorszym z możliwych oręży – niespokojnym duchem. Do tej persony jeszcze wrócę, historia zatoczy zapewne koło, lecz na tę chwilę dziewczyna musi uleczyć swoje rany i dumę pokonaną w tak jednostronnym i efektownym pojedynku.

„Złamane skrzydła” kontynuacja dobrego trendu poprzez moralne rozkminy w obliczu starcia z kolejnym winowajcom. Tym razem przyczyną jest syn, którym się opiekuje, co spowodowało, że wycofał się z branży. Jednak pojawienie się Manji’ego i Rin spowodowało chęć wypełnienia dawnych rozkazów. I tu po raz kolejny dochodzi do konfrontacji z samotną dziewczyną, połączoną z propozycją, która zostaje odrzucona przez zmierzającego usilnie ku założonemu celowi mężczyźnie. Dostałem tutaj dużo symboliki, dużo otoczki niby prostej historii, która rozkłada dotychczasowe, swoją wielowarstwową budową i kwestiami moralnymi poruszanymi kilkakrotnie. Tego spodziewałem się po mandze, na którą zapowiadała się seria, tradycyjne odłożenie na półkę kończy się półuśmiechem zadowolenia, dotarciem do ulubionej satysfakcji z czytelniczego żywota. Mam nadzieję, że kolejny tom będzie zawierał snucie bardzo podobnych historii, o czym niedługo was powiadomię. No i pamiętajcie, że są to tylko moje wrażenia, pominąłem parę faktów, które możecie odkryć na własną rękę, gdyż być może to jeszcze bardziej zachęci i was.

Rysunkowo nie mam tu mowy o rewolucji, bardziej o ustabilizowaniu ilości rysunków poczynionych ołówkiem, a regularną kreską. Jest ich mniej, a i są mniej oniryczne, delikatne niż wcześniej. Hiroaki Samura ewidentnie szukał swojej „drogi ołówka”, na potwierdzenie moich założeń przyjdzie jeszcze czas w przyszłości. Tymczasem chwila odpoczynku i ponownie zanurzę się w ten świat, gdyż preordery idą sprawnie, więc dlaczego by i nie moje czytanie 😉
TECHNIKALIA:
Tytuł: Miecz Nieśmiertelnego. Tom 2
Scenarzysta: Hiroaki Samura
Ilustrator: Hiroaki Samura
Wydawnictwo: Kotori
Format:145×205 mm
Oprawa: miękka
Papier: offset
Druk: czarno-biały
ISBN-13: 9788366568952
Data wydania: 5 październik 2022 roku.
One thought on “Miecz Nieśmiertelnego. Tom 2”