Od 2019 roku, gdy po raz pierwszy zapoznałem się z „Beletrystyką„, regularnie wypatruje kolejnych odcinków, oczekując dokładnie takiej samej zabawy. Te słodko gorzkie historie z życia Roberta Sienickiego w prosty sposób udowadniają, że nie tylko mi jej ciężko w życiu, a najlepszym sposobem jest podejście do tego z dystansem, a nawet humorem.

Takie połączenie, przyjemnego z pożytecznym, zapewnia wrażenie dobrze spędzonego czasu, który przeznaczyło się na coś więcej niż rozrywkę. Nowa „Beletrystyka” okazała się dla mnie zaskoczeniem na co najmniej kilku frontach. Na pewno nie była to szata graficzna, gdyż ta pozostała taka sama, oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Kreskówkowy Robert nadal sprawdza się jako przewodnik po swoim życiu, elementy otoczenia, wszelkie składowe drugiego i n-tych planów, które zachęcają do zgłębiania czarno-białych kadrów w poszukiwaniu znajdziek. Mam dziką radochę z ich odkrywania, potem jest banan, albo duże „O” od „Wow” na ustach. Praca Roberta, to nie tylko podstawowe informacje, lecz warstwy obrazu, które odkrywa się z satysfakcją godną „Gdzie jest Wally?”

Czas na zaskoczenia, czas na nowości, które od samego początku dały się we znaki podczas lektury. Pozwolę sobie zacząć od podziału historii, którego tutaj nie ma. “Beletrystyka humorzasta” jest pierwszym długometrażowym odcinkiem cyklu, który nie posiada absolutnie żadnych składowych. Jest to pewien z etapów w życiu autora, który opowiedział mi, co działo się od momentu pierwszej myśli o „Rycerzu Janku”, do jego wydania w formie zeszytowej na rynku zagranicznym. Znam to z paru newsów, sam posiadam polskojęzyczną kopię, która miałem okazję recenzować już na łamach bloga. Jednak nie chodzi tutaj o sam komiks, tylko o to, co działo się z samym Robertem podczas całego procesu. Jest to zapis całej gamy emocji, sytuacji, które towarzyszyły mu, wznosiły go na wyżyny zadowolenia z własnej pracy, również momentalnie strącały z piedestału, pokazywały najlepsze jak i najgorsze aspekty bycia twórcą w niespodziewanych okolicznościach.

Często takie historie możemy usłyszeć fragmentaryczne w anegdotach, wybiera się te najbardziej zabawne, publika lubi się pośmiać, gdy pada dobry żart, nawet kosztem gościa. Jednak w wielu momentach nie było mi do śmiechu, chciałem szukać zwyczajowej puenty co kilka kadrów, lecz za przewróceniem strony było tylko więcej dramatu. Tak, Robert skręcił w stronę innego gatunku, oferując mi zupełnie niespotykane w serii uczucia, kazał zastanowić się przez czas spędzony na nad lekturą „Beletrystyki humorzastej” jak i w paru innych momentach już po, nad tym, co właściwie czuje osoba piszącą komiks. Wielu nie robi już tego jako element samorealizacji, czy też jako hobby, lecz po prostu, by zarobić, stać się uznanym, osiągnąć pewien postawiony odpowiednio wysoko pułap, przekraczać kolejne progi. Nie znałem, nie domyślałem się, nie byłem nawet w stanie wyobrazić sobie, co taki artysta musi przejść, jak starania potrafią odbić się na jego psyche, obciążyć doświadczeniem. Autentycznie zaczął współczuć Robertowi, gdyż to wszystko zaczynało przypominać polish, zamiast american dream. Nie jest to historia od zera do bohatera, lecz jazda po wybojach zakończona słodko-gorzkim finałem. Kiedyś to miało służyć zabawie, lecz teraz służy refleksji, osiągnięto tu kolejny etap, dojrzalszy, mający do zaoferowania więcej, niż tylko zabawne gagi. I wiecie co? Nawet jeśli tak będzie częściej, nadal będę powtarzał jak mantrę, Robert Sienicki najlepiej pisze i rysuje sam, zasługuje na najlepsze, co mogą mu dać fani, a ja będę głosił wszem wobec i każdemu z osobna, warto mieć chociaż jeden jego komiks. Gwarantuję, że na tym się nie skończy 😉

TECHNIKALIA:
Scenarzysta: Robert Sienicki
Ilustrator: Robert Sienicki
Wydawnictwo: Belego
Seria: Beletrystyka
Format: 148×210 mm
Liczba stron: 24
Oprawa: miękka
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 9788394313241
Data wydania: 27 września 2022 roku.
Dziękuje Robertowie za PDF z komiksem, który i tak zakupie na MFGiK 2022 🙂
2 myśli w temacie “Beletrystyka humorzasta”