Hubert Ronek, człowiek instytucja, prowadzi genialne kampanie crowdfundingowe, rysuje, pisze. Jak tu nie zahaczyć o jego twórczość, gdy w takim nienachalny, wprost kumpelski sposób, oferuje pracę rąk swoich. W zeszłym roku uległem i ja, wpierw kupiłem kilka jego komiksów zakupionych w sklepie internetowym, a tom 3 serii W. E. wsparłem podczas kampanii.

Sam przebieg kampanii Huberta, to materiał na osobny wpis, skupię się zatem tylko na jej docelowym produkcie. Pomijam również całość zawartości paczki, gdyż najlepiej zobaczyć dostępny na FP Comixxy unboxing. Historia toczy się dalej, oczywiście na kilku płaszczyznach czasowych, całość posuwa się delikatnie do przodu. Tu od razu zaznaczę, że „delikatnie” to słowo klucz opisujące trzecią część, gdyż rozpocząłem czytanie i zaraz skończyłem, i mam wrażenie, jakbym nic nie przeżył. Tak szybko przeleciała ta nowa dawka pomysłów Huberta, ponownie zostałem sam w oczekiwaniu na ciąg dalszy. Zapewne jest to cisza przed burzą, która czeka mnie w kolejnym odcinku. Tyle z moich żali, nawet bym nazwał to małym żalikiem, problem pierwszego świata. Prawdziwie sytuacje wymagające zastanowienia się oraz zdecydowanych działań toczą się bowiem w świecie otaczającym Roberta i Martę. Tu m.in. rodzice tego pierwszego gwarantują od zawsze bardzo emocjonalne podejście do życia. Tu się nic nie zmieniło, nestor rodu nadal mocno nadaje ton ich linii fabularne, z ciekawym twistem. Sam wątek Roberta rozrasta się dalej, nie ma tu za dużo miejsca na stagnację, musi on wraz z rodziną działać, by przeżyć. Marta próbuje sił ze swoim ojcem dział, aby zapewnić mu bezpieczeństwo. Nie zawsze jednak mamy możliwość bezpośredniego wpływu na decyzje osób nam bliskim jak i tych, których spotkamy na swej drodze w tych ekstremalnych warunkach. Spodziewałem się więcej patologicznych wybryków małej społeczności zwyroli, lecz tym razem skończyło się tylko na pyskówkach. Ponadto zyskałem parę odpowiedzi na dręczące mnie pytania, zarazem powstało kilka kolejnych łuk, które będę chciał wypełnić kolejną i kolejną częścią. Z ciekawostek, bardzo fajnie wyszedł dowcip w gazecie, który zaangażował osoby z komiksowa.

Co się tyczy warstwy graficznej, mam wrażenie, iż moje marudzenie na litery w dymkach zostało wysłuchane. O wiele lepiej czytało mi się tę część, dosłownie w jednym miejscu musiałem zastanowić się, co autor miał na myśli. Z rysunkami za to nie mam żadnego problemu, przyjemna kreskówkowa oprawa, z charakterystycznym sznytem dużych głów cały czas się sprawdza. Patrzę i myślę „czysty Ronek”, choć nie zaprzeczę postępu, który wdarł się od pierwszego tomu. Jest bardziej wyraźnie, więcej pazura, cienia, tła, dobrze ułożonego ciała i przedmiotu. Swoją drogą, ciekawe jak będzie wyglądało W. E. za trzy takie czytadła. W zakupionej przeze mnie wersji z twardą oprawą kocham wszystko, od papieru po dodatki, które miło uzupełniły lekturę o dodatkową wiedzę okołoproduktową. Szkice zaś to małe dzieło sztuki!

TECHNIKALIA:
Scenarzysta: Hubert Ronek
Ilustrator: Hubert Ronek
Wydawnictwo: Niezależne
Format:176×250 mm
Liczba stron: 64
Oprawa: twarda
Druk:bcz.-b.
Data wydania: 6 maj 2022 roku.
Czy to recenzja napisana przez Mikołaja jeśli mogę się zapytać? Pozdrawiam z uśmiechem :).
PolubieniePolubienie
Tak, przeze mnie ☺️ Dziękuję i również pozdrawiam!
PolubieniePolubienie