Star Wars. Wielka republika. Tom 1. Bez strachu

George Lucas ma głowę do pomysłów. Oczywiście nie wszystkie są trafione, lecz jakby tu nie patrzeć, cały świat wie, czym są Gwiezdne wojny i potrafi, jak nie nazwać, to chociaż opisać jedną z postaci pochodząca z tego uniwersum. Przyszedł czas na komiksy o Wielkiej Republice od Marvela, a ja po zmęczeniu materiału wywołanym przez Star Wars Komiks, wracam do tego świata z nową nadzieją na dobrą rozrywkę. 

Jak to bywa we wprowadzeniach do nowych zakątków danego uniwersum, główna historia rozkręca się powoli, przez fabułę brniemy wraz z padawanką Keeve Trennis, która już na koniec pierwszego zeszytu zostaje Jedi. Wszystko to w obliczu zagrożenia, które powoduje zachwianie równowagi w galaktyce. Kto zostaje w to wplątany? Ano nasza protagonistka, która z niezwykłą zaradnością brnie do przodu, ucząc się kolejnych aspektów swojej profesji pod zamroczonym okiem swojego mistrza Sskeera. I będąc całkiem szczerym muszę powiedzieć, że to kolejne w moim życiu otwarcie, które nie za posiada zbyt silnej własnej tożsamości, opiera się na odgórnie ustalonych schematach gatunkowych. Z jednego strony zapewnia to miękkie wejście w ten świat młodym czytelnikom, co pewnie jest celem, nadrzędnym, ale starszych niekoniecznie zachęci. Już sam opis na okładce mówi, o poznaniu złotej ery Jedi, przed filmowymi trylogiami, które samo w sobie może rozbudzić ciekawość fanów oraz spełnić oczekiwania. Dla wyjadaczy pojawia się mistrz Yoda, by wymówić parę przestawionych zdań, ukazując brak zmarszczek, pojawia się równia rzesza znanych ras i nacji z Huttami na czele. Co prawda poczułem się zaciekawiony, tym co autorzy upichcą, ale jak na razie jest tylko poprawnie.

Stawiam tu na brak jakiegoś większego doświadczenia Cavana Scotta w pisaniu scenariusz, nie żebym negował jego dorobek, ale musiałby napisać coś wychodzącego poza schematy. Może to kwestia podejście magicznego trio: Marvel + Disney + LucasFilm, co zapewne jest prawdą, jednak razi mocno schematami jakby to było kolejne superhero od marvelowskiej linijki. 

Nie mam za to powodów, aby narzekać na rysownika Ario Anindito oraz na kolorystkę Annalisę Leoni, gdyż jak na świeżaków, ich prace bardzo spodobały się moim oczom. Ario daje dobre pewne kreski, które wywierają naturalność we wyglądzie jak i emocjach, a Annalisa pokolorowała to zróżnicowaną paletę, co prawda z przewagą pasteli, ale jednak zróżnicowaną. Dla młodszych i fanów pierwszej trylogii, jak najbardziej będzie to strawne.  

Plusy: 

💥nowe rejony Star Wars

💥znane i lubione rasy

💥bardzo dobre rysunki

💥Yoda.

Minusy: 

💦bezpieczny start

💦wykorzystywanie znanych motywów. 

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Cavan Scott

Ilustrator: Ario Anindito

Tłumacz: Katarzyna Nowakowska

Typ oprawy: miękka ze skrzydełkami

Data premiery: 08.12.2021 roku 

Wydawca: Egmont

EAN: 9788328149755

Liczba stron: 136

Wymiary: 16.7×25.5cm.

Reklama

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: