Nie kupiłbym opisywanych przeze mnie komiksów, gdyby nie fala zauroczenia po obejrzeniu przykładowych plansz. Odbiegają one od poziomu tych kreskówkowych, na których się wychowałem, są przepiękne więc czas na usprawiedliwienie mojego zakupu poprzez ocenę fabuły. Co mogło pójść źle…

Gwoli wyjaśnienia, są to przygody postaci Disneya publikowane przez Wydawnictwo Glenat mające siedzibę we Francji. Ich wizja od początku wydaje się bardziej dojrzała, nawet zatrudniają uznanych twórców komiksów do przygotowania kolejnych albumów, co teoretycznie powinno podnieść fabułę przynajmniej o oczko w górę. Powoli robi się to już tradycją, że okładki są miejscowo lakierowane, lecz tutaj dodatkowo występuje materiałowy grzbiet, co dla mnie jest mega dobrym pomysłem. Dzięki temu komiks trzyma się pewnie, odpada też problem palowania okładki w tym miejscu. Poproszę więcej takich pozycji.

Jeśli chodzi o rysunki, w obu przypadkach dostałem zupełnie inne szkoły, a wasz wybór ograniczy się do gustu. Mnie bardziej leżały te od Silvio Camboni w Krainie Pradawnych, gdyż reprezentują godnie frankofońską szkołę rysunku, a ta w 99,99 przypadkach jest moją ulubioną. Żywe kolory, przepiękne rysunki i te elementy drugiego i kolejnych planów. Nie wspomnę już o tłach, które powinny być przykładem dla wielu. Nawet reprezentantów tej samej szkoły. Postaci są bardzo dobrze narysowane mimika równie oddana, a projekty budynków i przyrody olśniewają. Tyle samo dobrego mogę powiedzieć o Alexis Nesme w Horrificland, lecz tutaj rysunki wydawały się mi ciut za plastikowe, wręcz posągowe co zabierało ich bajeczność. Niemniej doceniam genialne cieniowanie w mrocznych scenach. Mówiąc krótko – mogę delikatnie marudzić, ale rysunkowo jest genialnie.

Czas na moje usprawiedliwienie, czy fabuła okazała się godna mojego wyboru? Tu również mogę trochę pomarudzić, ale ogólnie jest dobrze. Ponownie, jak przy warstwie graficznej, wolę „Krainę Pradawnych” za duży rozwój bohaterów i historii na tych 64 stronach. Każdy, ale to praktycznie każdy kipi własnych charakterem oraz zapleczem życiowym, co daje postacią Disneya, rzadko spotykają głębie. Denis-Pierre Filippi napisał przygodową historię z paroma twistami, którą polecam każdemu. „Horrificland” zaś to slapstick’owy horror, w którym Lewis Trondheim niebezpiecznie upodobnił Myszkę Miki i spółkę do Scooby-Doo. Koncept zrozumiany, liczyłem na coś więcej, lecz dostępem poprawną historię z bohaterami, którzy odgrywają swoje role, tak jak powinni. Wesoła, momentami straszna, krótsza o 14 stron historia, tak na jeden raz.

Pochwaliłem, ponarzekałem, lecz polecam każdej matce i ojcu, szczególnie fanom komiksów frankofońskich, jako wspólną lekturę z dziećmi lub po prostu do samodzielnego przeczytania.
TECHNIKALIA:
Tytuł: Myszka Miki. Miki i Kraina Pradawnych
Scenarzysta: Denis-Pierre Filippi
Ilustrator: Silvio Camboni
Tłumacz: Maria Mosiewicz
Typ oprawy: twarda
Data premiery: 29.09.2021
Wydawca: Egmont
EAN: 9788328149618
Liczba stron: 64
Wymiary: 21.6×28.5cm
Dla kogo: nastolatek i dorosły
Tytuł: Myszka Miki. Horrificland. Przerażająca przygoda
Scenarzysta: Lewis Trondheim
Ilustrator: Alexis Nesme
Tłumacz: Maria Mosiewicz
Typ oprawy: twarda
Data premiery: 29.09.2021
Wydawca: Egmont
EAN: 9788328149632
Liczba stron: 48
Wymiary: 21.6×28.5cm.
One thought on “Myszka Miki. Horrificland. Przerażająca przygoda oraz Miki i Kraina Pradawnych”