Nudne jest zabieranie się za komiksy, które mają praktycznie wszędzie bardzo dobre oceny, nie sposób przejść obok Armady, nie słysząc zachwytów nad jej wspaniałością. Gdzie tu kontrowersja? Gdzie okazja do sprzeczki? Nie ma. To po prostu bardzo dobry komiks i tyle.

Na tym wstępie mógłbym zakończyć ten tekst, nie wysilać się więcej nad pisaniem, po prostu dać znak jakości bloga Comixxy i zacząć czytać coś innego. Jednak myślę, że dla osób podobnie jak ja, jeszcze przed kilkoma godzinami nieznającymi treści, należy się parę słów uzasadnienia, tak mocno oczywistego wstępu. Komiks ten, od 2000 roku ukazywał się w Polsce nakładem Wydawnictwa Egmont. Od jakiegoś czasu dostajemy od niego wydania zbiorcze innych serii frankofońskich np. Trolle z Troy, które chętnie zbieram w takiej formie, co sprawiło, iż pokochałem takie podejście. To, co ukazywał się kiedyś w pojedynczych tomacha zostało zebrane w jeden duży, w twardej oprawie, zawierającej 4 pomniejsze. Samej formie nie mam kompletnie nic do zarzucenia, okładka, papier, dobry standard, który idealnie uprzyjemnia obcowanie z komiksem. Zawartość jest również idealna, pozwala wniknąć głęboko w opowiadaną historię, tylko rozpaliło to moje oczekiwania na więcej.

Cykl ten jest rasowym komiks science fiction dziejącym się w kosmosie, opowiadającym o pewnej idei, armadzie statków różnych ras galaktycznych, przemierzających pustkę wszechświata, przy okazji napotykając nowe istoty. Podczas jednego z tzw. badań nowej planety, poznajemy główną bohaterkę cyklu – Navis, człowieka takiego jak my, która wydaje się ostatnią przedstawicielką swojego gatunku. Pierwszy pomniejszy tom wprowadził, mnie w jej historię, planetę, na której się wychowała. Wszystko to zostało zakłócone przez pojawienie się członków Armady, jej politykę, całe zaplecze brudu i korupcji, wielkiego zjawiska, przesiąkniętego zepsuciem na wskroś. W kolejnych tomach zostałem wrzucony w głębokie czeluście praw rządzących światem, na przykładach trzech historii poznałem ogólne problemy oraz jak na to zapatruje się bohaterka. A muszę przyznać, że ma swój charakterek, unikalną cechę braku bycia odczytaną przez innych, co zapewnia jej unikalność oraz pozorną akceptację wielkie Rady Armady.

Świat komiksu nie różni się tak naprawdę od tego, który znam na co dzień. Pomimo że Jean-David Morvan ubrał pewne cechy w kosmiczne ciała, widziałem to samo, co atakuje mnie z telewizora i czasami z rzeczywistości mnie okalającej. Cieszę się, że nie ma tu dużej ilości postaci kryształowych, każdy jest przesiąknięty świadomością, że cele nie osiąga się w gwałtowny i szybki sposób, a nawet jeśli tak jest, zostaje to sprawnie ukrócone. Opowieści mają niezwykle sprawne flow, czyta się je błyskawicznie, zająknięcia, aż do samego końca. Przedstawione sprawy, ich dylematy moralne, nie sprawiały mi problemu, a obranie strony nie pozostawało mi żadnej wątpliwości od samego początku, kibicuję Navin.

Warstwa graficzna, jak to bywa we frankofonach, radowała moje oczy od początku do końca, wiem, że Philippe Buchet jest od teraz dla mnie kolejną wytyczną dobrego smaku francuzów. Co ciekawe, nie ogranicza się on w kwestii wdzięków Navin, której ponętne kształty zdobią wiele kadrów. Politycznie poprawni mogą być niezadowoleni, ale to jest sztuka pasująca do przyjętej konwencji i charakteru osoby. Tyle na temat. Polecam z całego komiksowego serducha.
Plusy:
👸sprawna fabuła
👸sprawne rysunki
👸sprawne flow tekstu.
Minusy:
😅obrońcy moralności mogą się czepiać.
TECHNIKALIA:
Scenarzysta: Jean-David Morvan
Ilustrator: Philippe Buchet
Tłumacz: Maria Mosiewicz
Typ oprawy: twarda
Data premiery: 29.09.2021
Wydawca: Egmont
EAN: 9788328150232
Liczba stron: 204
Wymiary: 21.6×28.5cm.
Dziękuję Wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
One thought on “Armada. Tom 1 (Wydanie zbiorcze)”