No i dobrnąłem do końca serii “BBPO. Piekło na Ziemi”, muszę przyznać szczerze, że dużo było tutaj fillerów, ale za to jakich! Oby wszyscy twórcy pisali takie komiksy, to byłoby na świecie lżej. Ostatnie 4 opowiadania to nieustające napięcie, wiele pożegnań oraz powrót znakomitego klimatu, z jakiego słynie Mike Mignola.
Ostatnio zaczynam od rysunków, tutaj nie będzie inaczej. Ciekawie dobrano w tym tomie rysowników, na żadnego z nich nie mogę narzekać, a każdy ma zgoła inne podejście do kreski. Zacząłem od Petera Snejbjerga, chyba najbardziej cartoonowy styl widoczny ostatnio w tej serii, poprzez Juliana Totino Tesdesco idącego już w mrok, więcej cienia, aż do Laurence Cambella, które dobrze wie co robić z czarnym kolorem, by nadać opowieści klimatu. Jak to napisał John Arcudi we wstępie, nie mogli wybrać nikogo innego do tej roboty w tym momencie, a ja nie przeczę, tylko potwierdzam.

Fatalizm wylewa się tu z każdej strony, klimat końca, śmierci, niepewności panuje wszędzie, a zwątpienie zaczyna momentami przygniatać do fotela. Tak samo, jak zmęczenie niektórych bohaterów życiem. W pierwszych dwóch rozdziałach ewidentnie pierwsze skrzypce gra Johann Krauss, który staje w obliczu oskarżeń o swoje nieludzkie zachowanie. Zaczynamy od opowieści, w której byłem świadkiem rozważań na temat jednego z dylematów moralnych, czy potwory są nimi faktycznie, czy może to ludzie są prawdziwymi potworami. Wiele zaskakujących wątków, niełatwe odpowiedzi i strasznie głupia śmierć jednego z agentów, którego polubiłem w poprzednim tomie. Dalej coś zupełnie zaskakującego, mianowicie zbudowanie nowej mitologii w świecie BBPO. Historia “Młota” jest niezwykle fascynująca, zahacza o różne epoki, jak i ludzi. Tak jak wspomniałem, prym wiedzie tu Johann, który z Lisbeth znajduję wspólnie niezwykle smutny język życiowego celu.

Dwie ostatnie historie to potwierdzenie wielu znanych porzekadeł, gorzej być nie może, wszystko ma swój koniec, nie wszyscy przetrwają do końca, gdzie diabeł babę pośle. Brzmi zagadkowo, jednak wszystko znajduje tu swoje miejsce na przedstawienie. Na Ziemię zstępuje potwór Ogdru Jahad. Tak, ta istota końca, która będzie zajmowała bohaterom czas do samego końca tomu. Jest to wizualnie niesamowity potwór, 100% stylu Mignola’i. Zmierza on do siedziby BBPO i wydaje się, że nikt nie może go pokonać. Wielu jednak próbuje, a efekty są nikłe, morale opadają. W międzyczaie Warwara i Niczajko odbywają swoją podróż po piekle, dzięki czemu mogłem podziwiać to, co zostawił tam Hellboy. No i kolejne rozbudowanie mitologii, trzymajcie mnie, bo już nie daję rady. Świetne połączenie dwóch światów, widoki z różnych punktów widzenia, nie zawsze oczywiste rozmowy i rozwiązania. W międzyczasie wraca Czarny Płomień, który osiągnął coś, czego zupełnie się po nim nie spodziewałem. Mam nieodparte wrażenie, że niektórzy źli dostają coś fuksem, nie potrafią tego wykorzystać.

No i koniec! Końcowe poświęcenie, kilka mniej oczywistych zgonów, smutek, żal. To naprawdę koniec. Nie mogę uwierzyć, że ta seria tak mnie, wciągnęła tyle czasu z nią spędziłem. Zżyłem się z jej bohaterami i wiecie co? Chcę więcej! To naprawdę jedno z najlepiej wykreowanych uniwersów, z nieoczywistymi bohaterami, tajemniczymi fabułami, pełnymi niespodzianek i twisków co parę kroków. A ekspozycja wątków ludzkich, które egzystują w cieniu najsilniejszych bohaterów to cudo! Poziom trochę spadł względem Plagi Żab, ale cały czas jest to coś, co sprawiało radość moim szarym komórkom i mojej wyobraźni, podziwiając niezwykłe pomysły twórców. I te szkicowniki 🙂

Plusy:
🖤tyle zniszczenia
🖤tyle nowej mitologii
🖤Johann Krauss
🖤każdy z rozdziałów to cudo.
Minusy:
💔nie wszyscy musieli ginąć.
TECHNIKALIA:
Scenarzysta: Mike Mignola, John Arcudi
Ilustrator: Laurence Campbell, Peter Snejbjerg, Julián Totino Tedesco
Tłumacz: Jacek Drewnowski
Typ oprawy: twarda
Data premiery: 12.11.2020 roku
Wydawca: Egmont
EAN: 9788328158603
Liczba stron: 420
Wymiary: 17.0×26.0cm
Dla kogo: tylko dla dorosłych