Battle Code: Ragnarok. Zeszyt 1. Krew na lodzie

Battle Code: Ragnarok. Zeszyt 1. Krew na lodzie

Kampanie crowdfundingowe rządzą się własnymi prawami. Wpierw trzeba znaleźć odpowiednią dla siebie, dostosować nagrodę pod siebie, a następnie cieszyć się z gotowego produktu. Niejednokrotnie okraszonego dodatkowymi korzyściami. A co jeśli przegapię kampanię? 

Można liczyć na pojawienie się komiksu w sprzedaży regularnej, lecz w uboższej wersji. Yelly.studio podzieliło się ze mną PDF-em recenzowanego tytułu, który jest potwierdzeniem moich słów. Plus pierwotnie wyszedł tylko w wersji angielskiej, a wkrótce pojawi się również możliwość nabycia go po polsku. Zainteresowanym wyglądem pierwszej kampanii odsyłam o TU

Battle Code: Ragnarok to początek trylogii o żyjących w kosmosie Wikingach. Jak się tam znaleźli i jak wygląda ich codzienność? Dowiecie się z lektury niniejszego zeszytu. Oczywiście rodzi się tu również wątek, który został rozplanowany na podaną wcześniej ilość wydań. Bardzo ważną cechą ludzi prosperujących w odległym miejscu kosmosu, jest ich ciągle obecna średniowieczna kultura, przyozdobiona wianuszkiem obcej technologii. O wiele mniejszym niż wynik globalizacji kultury narodów Ziemi, które znacznie tracą na swej indywidualności. 

Fakt faktem uwielbiam podania nordyckie zwane Edami. Zbieram kolekcję Mitologia nordycka od Hachette, która uwspółcześnia te stare teksty. Battle Code bardzo dobrze korzysta z dobrodziejstw ogólnie dostępnej wiedzy na temat dawnej kultury naszych zamorskich sąsiadów. Imiona, nazwy, obyczaje, wszystko krzyczy o znakomicie wykonanym researchu przed przystąpieniem do pisania scenariusza. Dla osób, które nie znają tych realów, może to być świetny początek poznawania tej kultury. Do czego serdecznie zresztą zachęcam, chociażby poprzez wyszukiwanie znaczenia obco brzmiących wyrazów. Adrian Liput zapewne spędził dużo czasu na pochłanianiu wiedzy lub jest fanem wikingów z długoletnim stażem. Czuć pasję i zaangażowanie w temat, a przede wszystkim dobrą zabawę. Ten element urzekł mnie mocno, gdyż kolejnym elementem wyniesionym z czytania przeze mnie jest uczucie mile spędzonego czasu. Humor, dystans, te kilkadziesiąt stron zrobiło świetną robotę. 

Nie należy zapomnieć również o rysunkach, które od razu nasuwają na myśl styl Daniela Warrena Johnsona. Grubo ciosane postaci obraz martwa natura, mocno przypominają mi styl widziany wcześniej w Wonder Woman: Martwa Ziemia i Z całej pety tego scenarzysty i rysownika. Oczywiście nie traktuje tego jako ujmę. Jak już się wzorować, to na najlepszych. AL GOYO wybrał odpowiednie podejście stylistyczne co do aparycji ludzi, którzy słynęli z siły, czy też przerażającego wyglądu. Jest niezwykle dobrze, chociaż główna bohaterka, Torhilda Einarsdottir, jest trochę chuderlawa. Jest to też pozytywna cecha, zapewnia to odpowiedni kontrast, który doprowadzi do nieoczywistych rozwiązań. Mam nadzieję, że w dużej ilości. Poza tym widać i w tej warstwie dużo radochy z jej tworzenia. AL i Adrian muszą mieć wyraźne kurze łapki, wynikające z zabawy podczas tworzenia Battle Code. Zawarte na końcu dodatku są tylko kolejnym dowodem, na moje stwierdzenie. Czyta i ogląda się je z niezwykłą lekkością. Nie są zapychaczem, a integralną częścią zbioru.

Jak już zsumuje się powyższe zalety i wady wychodzi na to, że twórcom wyszedł kawał dobrego komiksu. Tradycyjnie zeszyt to za mało, lecz to też bardzo dobrze, gdyż odkładam go z uczuciem niedosytu. Niech mnie Thor strzeli piorunem, jeśli zawiedziecie się podczas lektury. Tak się robi historie, które bawią oraz zostają w pamięci na dłużej. Ja już nerwowo odliczam dni do premiery kolejnych zeszytów, a was zachęcam do śledzenia FB projektu

PS A TUTAJ możecie zapisać się do kolejnej kampanii, gdzie będzie można otrzymać własne egzemplarze Battle Code: Ragnarok.

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Adrian Liput

Illustrator: AL GOYO

Wydawca: yelly.studio 

Liczba stron: 36. 

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

One thought on “Battle Code: Ragnarok. Zeszyt 1. Krew na lodzie

Dodaj komentarz