Gore Cop. Zeszyt 1

Gore cop. Zeszyt 1

Od dłuższego czasu śledzę poczynania Jana Kabacińskiego, przeczytałem wszystko, co wyszło spod jego ręki, a nawet udało mi się przeprowadzić wywiad, w którym porozmawialiśmy o latach 90-tych, które wielu was wspomina z nieukrywaną nostalgią. No i zostało to doskonałe wykorzystane przez twórcę w cyklu 90s FOREVER, a teraz wraz z Wydawnictwem Timof Comics startuje z kolejna autorską serią – „Gore cop”.

Tradycyjnie od samej okładki atakuje mnie w pysk i wybija kilka zębów, charakterystyczny styl Jana, który jak sam twierdzi, jest hołdem dla Roba Liefelda, który rozdmuchał komercyjny świat komiksowych, aż do pierwszych nabrzmiałych żył. Jednak tutaj poszedł znacznie dalej, wszystko jest kilka razy bardziej, sama skóra już bardzo popękała, a przesada została zdeptana przez każdy kadr i zakopana w Rowie Mariańskim. Takie sterty mięśni, w których płyną sterydy z testosteronem, bujają się przez kadry, robią rozpierduchę rodem ze zdartych kaset VHS oraz wieczornych seansów na Polsacie. No nie jest to bajka dla dzieci, lepiej trzymać to z dala od tych, co nie mają jeszcze dowodu osobistego. Sugestywna przemoc, która zasługuje, by wymieniono ją na niedzielnym kazaniu, a potem by wrócić do domu na ciepły rosół, obejrzeć Familiadę, odczekać swoje na kolejny seans „Rambo”. Kolorów jest tu tylko kilka, na szczęście nie zrobiono z tego pstrokatej bajki, co cieszy mnie wielce, gdyż można skupić się na zabawie, a feeria barw nie odwraca uwagi od właściwego przekazu rysunków. Forma wydania na błyszczącym papierze daje intensywnie po oczach, co prawda nie zostawiła mi lima, ale sama zebrała rysy z moją chęcią obejrzenia jej wnętrza, a za parę podejść utożsami się zapewne z powierzchnią taśmy video. 

A o co w ogóle tu chodzi? A o bitkę, śmierć, dominację i zapewne o zemstę, która najlepiej smakuje podana na zimno. Jak piwo, wódka i inne takie wypijane lub spożywane podczas sensów tv, lub pochłaniania kolejnych numerów TM-Semic. Faktem jest to, że czyta się to niemiłosiernie szybko, pewnie z powodu braku reklam, napięcie cały czas zachęcało mnie do przeskakiwania dalej i dalej, akcja stopniowo eskaluje, aż do fatalnej w skutkach ostatniej strony. Lata 90-te są tu mocno osadzone, każdy dymek to gotowy one-liner, a jestem pewien, iż króluje tu obraz, który prowadzi fabułę do przodu niczym czołg na stanie Ukrainy w obronie przed napaścią Rosji. Tak już jest z hitami, doczekają się kontynuacji, trzeba czekać chwilę, a czas pomiędzy posiedzeniami umili mi zapewne ponowna lektura. No bo muszę policzyć te włókna mięśni i żyły na ogromnych cielskach. Może nawet zabiorę się za krople potu, a drugi zeszyt mnie zaskoczy znienacka i znowu utonę. Ach bawiłem się zacnie, wspomnienia wracają, tak przyjemne uderzając szare komórki różową lufą karabinu.

Jest jeszcze fajny motyw z lektorem, wystarczy wejść na stronę i poczuć się jak chodzi wasz magnetowid. Prawdziwy wehikuł czasu! 

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Jan Kabaciński

Ilustrator: Jan Kabaciński

Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy

Format: 148×210 mm

Liczba stron: 32

Oprawa: miękka

Druk: kolor

ISBN-13: 9788366347199

Data wydania: 7 luty 2023 roku. 

Dziękuje Janowi za podzielenie się z komiksem oraz przepiękny wrys Erica Dravena a’la lata 90-te 😀

Reklama

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: