Legion Superbohaterów. Nadciągająca ciemność (Bohaterowie i Złoczyńcy DC – tom 37)

Legion Superbohaterów. Nadciągająca ciemność

Czasami nie chce mi się pisać niczego po lekturze danego komiksu. Mam w głowie pustkę, nie mam pomysłu na dłuższy tekst o nim, a przecież spędziłem z nim kilka godzin, powinienem powiedzieć chociaż symboliczne: meh. Niestety niniejszy tom jest z rodzaju „nie wiem, jak i komu go polecić”. 

Legion Superbohaterów jest drużyną totalnie mi obojętną, miałem okazję czytać z nimi kilka komisów w rodzimym języku, ani mnie ziębią, ani grzeją. To ten typ zbieraniny osób, które są aż tak wyrąbane w kosmos, iż nie wybija się z nich żadna osobowość, z którą można się utożsamić, lub też zgadzać się z jej poczynaniami. Na początku lat 80-tych DC Comics sprzedawało duże ilości Teen Titans i właśnie tytułowych bohaterów. Stąd moja pierwotna w swych założeniach ciekawość, by dowiedzieć się, co się wtedy czytało. Na kartach sześciu zeszytów dostałem historię kilkunastu Legionistów, rozgrywająca się w XXX wieku w przeróżnych miejscach wszechświata. Nie ma tutaj wiodącego bohatera, jak i wątku, dużo całości jest podzielona na poszczególnych członków lub ich grupy oraz opowiastki. Czuć rozmach i skalę działań już od pierwszego zeszytu dzielonego zresztą na dwa podtytuły. Do tego został załączony Annual z jedną spójną historią, gdzie zaangażowanie osób jest również duże. Wszystkiego jest tu dużo, mocno i ogromnie, słowem dnia jest intensywność.

Tom ten w swoim zamyśle ma ukazywać to, co najlepsze w tej grupie podczas rozpoczęcia pisania ich przygód przez Paula Levitza. Jest on długoletnim fanem Legionu Superbohaterów, przez dłuższy czas dążył do przejęcia pisania tego tytułu, w końcu mu się udało i tak ponoć wygląda kwintesencja przygód tej grupy w wykonaniu prawdziwego pasjonata. Tylko że na drodze ku zrozumieniu tego całego procederu w moim przypadku stoją ściany tekstu wynikające z narracji czasów, w których powstał komiks. Absolutnie nie równoważy tego ilość i zwroty akcji pojawiające się tu niczym krety wiosną na łąkach. Czuję, że spędziłem o wiele za dużo czasu nad tym tomem, ilość, którą wolałbym przeznaczyć na coś innego. Z jednej strony poznałem inne spojrzenie na grupę, inny rodzaj pisania, lecz także coś ciekawego, co kryje się w mroku. Motorem napędowych nadającym rytm czytania do ostatniego kadru jest teasowana Ciemność, którą chcę poznać w kontynuacji w jednym z następnych tomów. Ten motyw jest dla mnie jedynym wartym uwagi na tle całej warstwy narracyjnej. 

Za to nie będę narzekał w ogóle na rysunki, które w moim odczuciu są naprawdę dobre! Jak na czas, w którym powstały, reprezentują naprawdę bardzo dobry poziom, zarówno w ujęciu Keitha Giffena, jak i Pata Brodericka. Zabiegi mające ukazać natężenie akcji, ruchy postaci, emocje na twarzach są bardzo dobrze oddane, dla mnie czołówka minionej epoki szkoda tylko, że tak mocno przykryte przez liczne dymki. 

Tradycyjnie dodatki zrobiły dobrą robotę, w przypadku tego tomu są najlepszym jego elementem, czytanym przeze mnie od deski do deski, bez najmniejszego znużenia. Pasja Levitza wylewa się z nich mocno, jednak kompletnie w moim przypadku nie przelała się na tle fabularnym, nie rozumiem fenomenu tej serii, jak i szału zakupu jeszcze przed moimi narodzinami. Ostatecznie Legion Superbohaterów pozostaje mi nadal obojętny. 

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Paul Levitz

Illustrator: Pat Broderick, Keith Giffen

Tłumacz: Robert Lipski, Anna Hikiert-Bereza 

Typ oprawy: twarda

Data premiery: 04.01.2023

Wydawca: Hachette

ISBN: 978-83-282-3516-2

Liczba stron: 192. 

Reklama

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

3 myśli w temacie “Legion Superbohaterów. Nadciągająca ciemność (Bohaterowie i Złoczyńcy DC – tom 37)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: