W 28-ym tomie kolekcji o tytule „Legendy” naczytałem się sporo o Legionie Samobójców, jak i jego wariantach oraz o zapowiedzi historii od Johna Ostrandera. Doczekałem się jej w tym ponad 200 stronicowym tomiszczu, który zaprezentował mi wiele aspektów związanych z tytułową grupą. Po raz kolejny mocno czuć tutaj piętno Nicka Johnsa, który z wielu misternie splecionych pozycji, odtwarza szeroki zakres tematyczny stanu DC w latach 80 i 90-tych.

Taki układ scenarzysta/rysownik uwielbiam! Brak zmian w trakcie trwania całości tomu zafundował mi tak ulubioną spójność artystyczną, nie powodując przy tym bólu głowy. Z dodatków, które zostały tu zawarte, wynika jasno, iż o mały włos Luke McDonell nie pojawiłby się tutaj jako twórca, co byłoby nieodżałowaną stratą, gdyż to, co tutaj wyprawia, jest jednym z lepszych aspektów końcówki lat 80-tych, pozostawiając inne przykłady w tyle, nawet z późniejszych lat. Pewna kreska, poparta świetnym cieniowaniem, które tylko podkreślają realizm postaci, jak i otoczenia. Widać tutaj, jak wiele pracy musiało zostać włożone, aby uzyskać końcowy efekt, tak proszący się pochwały, chętnie przeze mnie wylewane. Swoją drogą widzę tutaj idealnego kandydata do serii typu „Black & White”, choć rozsądek zagłusza serce doświadczeniem o znikomej możliwości powodzenia takiego przedsięwzięcia. Pewien redaktor mógłby się równie dobrze, jak ja zakochać w tych rysunkach i dostrzec ich ponadczasowy wymiar.

Fabularnie zaś jest tutaj trochę gorzej, a to z powodu znacznej ilości dialogów. Powiem ci czytelniku, iż po tak nastawionej na akcję grupie, spodziewałem się znacznie mniejszej ilości dialogów, a bardziej na widowiskowe sceny akcji. Nie chciałbym również, abyś myślał, że ich tu nie ma. Są, lecz po prostu w ilości, na którą się nie nastawiałem, co jest idealnym przykładem rozczarowania, pochodzącego od nastawienia wynikającego z wygórowanych oczekiwań. Jednak jak już przebrnąłem przez mega opisową „Tajną Genezę”, którą da się wytłumaczyć jako zeszyt pilotażowy stanowiący pomost pomiędzy dwoma generacjami Legionów. Ta rola wypadła całkiem dobrze, bogaty w wiedzę około zespołową mogłem zacząć spożywać oczami regularne przygody.

A te wypadły już o wiele lepiej, gdyż pomimo i tak sporej ilości dialogów, dostałem upragnioną akcję wraz z pokazem możliwości członków tytułowej grupy wyrzutków. Sama ekipa jest napakowana zgrają indywidualności, które w normalnych warunkach, bez smyczy systemu ich trzymającego za gardło, pozabijałaby się na miejscu, lub z gronem osób postronnych. Dialogi pomiędzy nimi są mięsiste niczym najlepiej sezonowany stek przyrządzony na medium-rare. Ocieka krwistą posoką i prosi się o możliwość zlinczowana większości członków. O dziwo są i tacy, którzy wzbudzają sympatię z powodu niezrozumienia, lub przypadkowego udziału w wydarzeniach, które nie były dla nich przeznaczone, a spowodowały fatalne skutki. Szczególnie mocno przez całość tego czytadła widać dramat June Moone, która nosi w sobie Enchantress, czarodziejkę, która może pogrążyć nie tylko ją. Od razu przychodzi na myśli kinowa ekranizacja „Legionu” z 2016 roku, która zaprezentowała podobne wydarzenia, aż chce powtórzyć sobie seans, żeby postawić finalną kropkę nad i doznania, jakim jest niniejsza inkarnacja. Pięć zawartych tu historii oceniam ogólnie na plus. Nie nudziłem się, po pierwszym zeszycie wiedziałem, czego się tu spodziewać, przestawiłem się i chłonąłem. Jest i akcja, są cięte dialogi, jest widowiskowa akcja, a przede wszystkim poruszanie się w strefie czarnych charakterów, a nie krystalicznych postaci na czele z Trójcą. Chociaż Kapitan Bumerang został napisany jako kompletnie odrażająca postać, była tylko jak mucha, którą można w każdym momencie odgonić przeskoczeniem na kolejny kadr. Takie opowieści znakomicie równoważą słodkie opowieści, o wiecznie wygrywających „tych dobrych”. Chętnie przygarnę więcej 😉

Dodatki w postaci wstępu i posłowia jak zwykle pochwalę, kolejne warte uwagi teksty, które na próżno się googla, a stanowią wręcz nieodzowny element komiksu.

TECHNIKALIA:
Scenarzysta: John Ostrander
Illustrator: Luke McDonell
Tłumacz: Robert Lipski, Anna Hikiert-Bereza
Typ oprawy: twarda
Data premiery: 07.12.2022
Wydawca: Hachette
ISBN: 978-83-282-3514-4
Liczba stron: 232.