Trolle z Troy. Tom 6

Zastanawiam się czasami, czy komiksy takie jak „Trolle z Troy” warto czytać w aktualnym bogactwie propozycji na tym niszowym ryneczku rozmaitości. Dwadzieścia pomniejszych tomów już za mną, kolejne cztery właśnie przeczytałem, pytanie pozostaje cały czas bez odpowiedzi, lecz nie mogę powiedzieć nic złego o przeczytanej zawartości. 

Szósty zbiorczy tom jest ponownie ilustrowany przez Jeana-Louisa Mourier, który zdążył zaskarbić sobie moje serca swoją wizją trolli. Praktycznie od pierwszego zeszytu oferuje stałą jakość pracy, tak znaną z komiksu frankofońskiego. Czy coś tutaj się zmieniło? A gdzie tam! Nadal jest bajecznie kolorowo, często latają części ciał wszystkiego, co żyje, a flora i fauna na przemian z budowlami, czy wytworami wyobraźni ludzkiej, zachwycają swoim ponadprzeciętnym pięknem, ilością detali, jak i samym projektem. Ilustrator nie omieszka pokazać również golizny, co w połączeniu z krwawą jatką oraz takimi samymi ucztami czyni z niniejszego komiksu pozycje wyłącznie dla dorosłych. Nie zapominajcie o tym, patrząc na te przepiękne wprost baśniowe okładki. 

Kolejną przygodę rozpocząłem od „Złota trolli”, chyba najbardziej złożonej i przewrotnej historii, w której dochodzi do ugody trójki ludzi z wioską tytułowych stworów. Wszystko rozbiega się o odkrycie złota, które znajduje się w pobliżu Falompu. Jak to zwykle bywa w historiach tu zwartych, ludzie są obrazowo obnażani ze swoich wad przez Christophe’a Arlestona. Jeśli w grę wchodzi złoty kruszec, nasz nieowłosiony gatunek dostaje gorączki, tracąc przez to głowę, czasem w przenośni, czasami dosłownie. Po raz kolejny widać jak na dłoni, po czyjej stronie leży większa ilość zalet, które tak świetnie znany, a jednak omijamy. A wystarczyłoby po prostu nie przypisywać tak wielkiej wagi do pewnych kamyków. 

„W trollej szkole” to przepełniona slapstickiem opowieść z dzieciństwa Wachy. Miałem tu okazję poznać, w jaki sposób małe trolliki są uczone, a także, jak wyrabia się lokalny lek na potencję. Istotnym jego składnikiem są zębów trolli, więc możecie się domyślić, jakie to będzie miało konsekwencje dla polujących na nich ludzi. Po raz wtóry okazuje się, że typowo Ludzka cecha – chciwość, w ogóle nie popłaca, gdy w pobliżu pojawią się tak szlachetne stworzenia. Bezceremonialna porażka seksownej wiedźmy, w zabawny sposób staje się morałem szkolnej wycieczki, nie tylko dla dzieci, ale również dla czytelnika. 

Dalej nie jest inaczej, „Sztuka prymitywna” to przykład zeszytu z małą ilością przelanej posoki. Próżność tym razem mocno rozdyma ego ludzi z bogatych krajów Dalekiego Wschodu, które sprytnie pojmują stado trolli. Mają być one narysowane przez grono artystów, których z łatwością rozpoznałem, dzięki wyglądowi, jak i znakomitym dialogom przez nim prowadzonym. Oczywiście nie mogło skończyć się na sukcesie organizatorów zawodów malarstwa, co zostało osiągnięte dzięki przebiegłości Wachy. Jak na historię z tak dużą ilością ludzi, zbyt mało zaserwowano ludziny, która nieustannie poszukuje rozrywki kosztem innych. 

„Kamień z nieba” nie spadł w przeciwieństwie do tego z mojego serca, gdy myślałem już, że nie dostanę nic wyróżniającego się znacznie w tym tomie. Dostałem tu samotną wycieczkę dwójki przedstawicieli, po tragicznych wydarzeniach ze spadającym meteorytem na wioskę Na szczęście Wacha zatrzymała go, używając swojej mocy, ale i tak trzeba było się pozbyć ognistej kuli. Pomoże w tym śnieżny smok, który… no właśnie, jest wykorzystywany w górach przez chciwych ludzi. Niby nic nowego, lecz była to okazja do przypomnienia sobie o pewnych znajomych, jak i o tym, że nie zawsze można wszystko zjeść, a nowy rodzaj smoka okazał się bardzo ciekawym osobnikiem.

Tak, tak, ludzie ewidentnie mają złą opinię w tym świecie, gdyż okazują się złem, które trzeba powstrzymać. Często przy użyciu dużej ilości humoru, jak i zębów ostateczności. Myślę jednak, że czytelników może najść refleksja, gdy zobaczą tak mocno wyeksponowane wady naszych zachowań, które służą rozrywce, często szkodząc innym. A takie Trolle wychodzą spoko, zawsze chętnie sprawdzam, co u nich słuchać chyba cały czas będę sobie zadawał pytanie o to, czy warto. 

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Christophe Arleston

Ilustrator: Jean-Louis Mourier

Tłumacz: Maria Mosiewicz

Typ oprawy: twarda

Wydawca: Egmont

EAN: 9788328150416

Liczba stron: 192

Wymiary: 21.6×28.5cm

Data premiery: 27.04.2022 roku. 

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: