Czy myśleliście kiedyś o medium komiksowym w szerszym aspekcie niż tylko jako przedmiot służący rozrywce? Na przykład, jaka jest jego historia, ile czasu jest obecny w naszym kraju, jaki tytuł nosił pierwszy komiks, który ukazał się po polsku? Na część z tych pytań znalazłem odpowiedź w najnowszej książce Adama Ruska o wiele mówiącym tytule „Od Łapigrosza do Funky’ego Kovala. Historia komiksu polskiego do roku 1989„. I ty czytelniku jeśli masz w sobie odrobinę ciekawości, możesz odkryć parę sensacji w recenzowanej przeze mnie książce.

Na wstępie od razu zaznaczę, iż do recenzji od Wydawnictwa Huta 19 nie dostałem pełnoprawnego fizycznego egzemplarza, lecz plik PDF. Nie będę zatem w stanie wypowiedzieć się, przynajmniej na razie o wyglądzie książki. Zapewne wrócę jeszcze do tematu, jak egzemplarz pojawi się w Czytelni Nova w Poznaniu, po opracowaniu naukowym, któremu aktualnie podlega. Zatem mój tekst skupiony jest w 80% na treści tekstowej, która nie rzadko jest pomijana w opiniach, gdyż często w kontekście „Od Łapigrosza…” padają epitety, które deprecjonują treść. „Jakie to wielkie.. „, „Jakie to drogie…”, „Komu to się przyda…”. Skończyłem czytać te 680 stron i muszę przyznać się wam do kilku rzeczy.

Moją przygodę z niniejszą książką zacząłem od tego, co zapewne zrobiłby każdy z nas, pewnie nawet zrobi, gdy zobaczy ją na stoiskach – obejrzałem zamieszczone tutaj skany komiksów. Nie byłoby zapewne w tym nic niezwykłego, gdyby nie dwa ważne ich aspekty: ilość oraz jakość, w której mogłem je podziwiać, nawet w stratnej kompresji plików PDF. Jest tu wiele całych stron, nawet z małą ilością tekstu, gustownie wkomponowanych grafik, ilustrujących opisywane produkcje czy też wydarzenia. Działa to bardzo mocno podobnie jak samo medium komiksowe, gdzie warstwa graficzna przenika się z warstwą narracyjną, tworząc jedną spójna całość. Można wysnuć daleko idącą tezę, iż udało się przygotować opowieść obrazkową, o której jest tu mowa, gdzie ilustracjami są same komiksy, a całość powstała kolektywnie.

Tak przy okazji napomknę, jest tu nawet umieszczona prośba o kontakt w przypadku braku stosownych informacji o źródle. Drugi ze wspomnianych aspektów sprawił mi dużo radości, gdyż mogłem regularnie „szczypać” ekran w celu powiększenia i dogłębnej analizy treści. Cieszyłem się jak dziecko bawiące się w błocie, z możliwości tak dokładniej analizy, możliwości rozszyfrowania tekstów, budowy kresek, linii postawionych przez poszczególnych rysowników. Zapewne duży rozmiar książki sprawi to samo w trakcie fizycznego kontaktu, doznania wzrokowe są tu niezwykle dominującym aspektem, który bardzo mocno przemawia za chęcią posiadania akurat tej książki na własnej półce. Nawiasem pisząc, nasuwa się tu też kwestia odnowionego „Kajko i Kokosza”, który jest wydawany przez Story House Egmont, lecz uwierzcie mi, że to, co zostało tu przygotowane, jest równie dobrze przemyślane i potrafi wprawić w zachwyt, choć cel była zgoła odmienny.

Można pomyśleć, że spycham nieświadomie treść „Od Łapigrosza…” na tor boczny, zachłysnąwszy się grafikami. Jednocześnie to właśnie tekst przykuł mnie na dłużej, gdyż najzwyczajniej w świecie chciałem poznać historię opowiadaną przez Adama Ruska. A pierwsza moja myśl była raczej odstraszająca, gdyż obawiałem się języka naukowego, suchego niczym piaski Sahary w letnie popołudnie. Żeby oddać styl pisania niniejszej książki, przypomnij sobie drogi czytelniku ulubionego nauczyciela/wykładowcę, którego mogłeś słuchać niezależnie od opowiadanej treści (z tego miejsca pozdrawiam Pana Górala z Zespołu Szkół Zawodowych w Chodzieży za jego opowieści o pracy przy budowie kolei w Niemczech).

Tak właśnie tu jest, przysięgam, że piszę prawdę, choć jednocześnie język faktu przygniatał mnie przy większej ilości, chłonąłem go z przerwami na „lżejsze” produkcje. Ilość tekstu ustępuje tu współczynnikiem powierzchniowym ilustracją, co znakomicie odsuwa od głosu tłuszcze myśli o jedynie encyklopedycznym aspekcie posiadania już poszukiwania w bibliotece. Nieustannie i to ze smakiem, balansuje się tutaj pomiędzy wiedzą a czystą rozrywką, aspektami, które często zdają się odległe, równie mocno chętnie witane razem. Zapewne wielu z was rzuci jako kontrę „Zrozumieć komiks” Scotta McClouda, obaj panowie podejmują się analizy medium komiksowego. Chciałbym jedynie zauważyć, że ich drogi rozchodzą się w zgoła odmiennych kierunkach, gdyż Adam z precyzją listuje, opiniuje komiksy rosnące na polskiej gałęzi, a Scott opowiada o nim globalnie, analizując podstawy, nie ich realizację. Wiem również, że nie jest to produkcja dla każdego, zapewne wielu zatrzyma się na samych „obrazkach” i formie wydania, nie czując kompletnie potrzeby zgłębienia treści. Czuję się przyjemnie naładowany wiedzą, głód życiowej pasji został nakarmiony, delikatnie nasycając dążenia.

TECHNIKALIA:
Autor: Adam Rusek
Wydawnictwo: Huta 19
Liczba stron: 680
Oprawa: twarda
ISBN-13: 9788367192002
Wymiary: blok 23,3 x 33,6, okładka 24,3 x 34,8 cm
Waga: 4.1 kg
Data wydania: 10 czerwiec 2022 roku.

Dziękuję Wydawnictwu Huta 19 za udostępnienie książki do recenzji oraz Michałowi Tkaczykowi za dostarczenie zdjęć swojego egzemplarza.
Galeria:









Zachęciłaś. Ładowanie wiedza jak najbardziej potrzebne, a jeśli w pdf zdjęcia są ok i dają się powiększyć – nic, tylko ładować na czytnik
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Miało być „zachęciłeś „, słownik, sorry
PolubieniePolubienie
Spoko 😉 Nawet nie wiem, czy wersja PDF będzie dostępna w szerokiej dystrybucji, ale faktycznie dobrze się chłonęło tak przygotowaną treść.
PolubieniePolubienie
No mogliby to wydać też w e-formie. Papierowa wersja już się (chyba) wyprzedała. Ale z kolei za pdf-a placic ~500 zlotych… ehh…
PolubieniePolubienie