Kolejne tomy cyklu, podobnie jak Armada statków, brną do przodu, przemierzając kolejne krainy jak i wciągają mnie niemiłosiernie w kolejne rewelacje. Nie potrafię być obiektywny wobec tej serii, gdyż na każdym kroku udowadnia mi, jak dobrze dowozi komiksową rozrywkę.

Trzeci zbiorczy tom to kolejna zbieranina czterech pomniejszych, które nie zostały wybrane z żadnego względu fabularnego, lecz po prostu pod nową formę wydania. Tak więc czyta się całość jak kolejne odcinki ulubionej serii, ciesząc się ze skondensowanej formy. Fabularnie mamy tu niezłe tornado, gdyż Navis zdążyła już mnie przyzwyczaić do ciągłego ściągania kłopotów na siebie. Jej niepokorna dusza cały czas nie akceptuje w pełni rozkazów Rady Armady, często nagina zasady, a nawet podejmuje samodzielne decyzje. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się kiedy to się skończy, to odpowiedź znajdziecie właśnie tutaj. Ilość odkryć, które są sprzeczne z jej kompasem moralnym, jest tak przytłaczająca, iż konflikt z władzami eskaluje mocno. Jest to kolejny przykład opowieści o buncie jednostki wobec zbutwiałego systemu, lecz obszytego w kosmiczne ramy. Jean-David Morvan ma niezwykłą wyobraźnię jeśli chodzi o pomysły na wybryki Rady, jak i na różnorodność planet oraz ich mieszkańców występujących w kosmosie. Ta ilość wcale nie jest przedstawiona pobieżnie, ich fabularne przeznaczenie odkrywa się wraz z postępem rozwoju akcji, jest bardzo dobrze zobrazowane i na dokładkę zawiera w sobie ostateczny twist tomiku. Scenarzysta oprócz oczywistego komentarza na globalną korupcję i nadmierne eksploatowanie surowców, daje również nadzieję na inne rozwiązania, chociaż nie jest to prosta droga, a Navis nie jest cnotliwą i bezbłędną istotą. Jest taka jak każdy z nas, popełnia błędy, wyciąga z nich wnioski, żyje i walczy dalej. Brnie do przodu niczym nóż w miękkie masło, by powoli zmierzać do finału serii, a być może wielkiej zmiany w Armadzie. Może przy okazji dowiem się też coś więcej o jej pochodzeniu i tajemniczych białych paskach na ciele, jak i ujrzę doskonalszą wizję kosmicznego świata.

Kreskówkowe rysunki Philippe Buchet zdążyły wyrobić sobie we mnie fana. Frankofońska szkoła dokładnego rysunku sprawia się dobrze podczas szalonych pościgów, czy to na obcych planetach, czy też sterylnych statkach ogromnej floty statków. Tu również kolejna osoba w tym dynamicznym duecie, wykazuje się nieskrępowaną wyobraźnią, rzucając na kolana czytelników różnorodnością flory i fauny oraz wytworów kosmicznych rąk czy macek. Zdumiewający wygląd każdej z ras budzi w głowie pytanie, czy tak może wyglądać życie w innej galaktyce? Sam staram się myśleć o kolejnych analogicznych projektach w mojej głowie, jednak Buchet robi to o kilka długości lepiej, a nawet przyćmiewa, gdy w pewnym momencie wędruje tu różnorodny tłum. Cóż za orgia wyobraźni! Za to w aspekcie graficznym jak zwykle wytknę jeden minus, czcionka w dymkach woła o pomstę i lupę! Nie można było pomyśleć na większym rozmiarem wydania?

Jednocześnie chciałbym uczulić nowe osoby czytające ten tekst, że jest to seria, którą czyta się tylko od początku do końca. Włączenie się teraz do przeżywania zwartości wyobraźni twórców może spowodować ból głowy od nadmiaru ilości wątków i postaci. Po pierwszy tom marsz!
Plusy:
💥armada dobrej akcji
💥armada dobrych rysunków
💥armada dobrej intrygi.
Minusy:
🤏ta mała czcionka w kadrach.

TECHNIKALIA:
Scenarzysta: Jean-David Morvan
Ilustrator: Philippe Buchet
Tłumacz: Maria Mosiewicz
Typ oprawy: twarda
Wydawca: Egmont
EAN: 9788328150485
Liczba stron: 196
Wymiary: 21.5×29.0cm
Data premiery: 29.06.2022.
Dziękuję Wydawnictwu Story House Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.