Hubert Ronek zrobił wszystkim niespodziankę, miesiąc po premierze trzeciego zeszyty zaserwował nam od razu kolejny. Oczywiście jest to jednorazowy precedens, następny spodziewany jest na jesień, oby można było nabyć go na MFKiG, przy okazji z fajnym wrysem od autora. Nie ma co, Hubert jest zabójczo sprawną maszyną do organizowania sprawnych i widowiskowych akcji powiązanych z jego serią. Jestem wprost pewien, że nie raz usłyszymy o kolejnych jego pomysłach.

Sama akcja to jedno, poza tym trzeba dbać o produkt, który oferuje, a jest on cały czas ciekawy, od czterech zeszytów przyciąga mnie do siebie, cały czas rozpala wyobraźnie. Najnowszy porusza wątki teoretycznie porzucone w drugim, wracają trzy postaci, które dodatkowo zdobią okładki alternatywne. Ich pojawienie wprowadza małe zamieszanie na drodze Roberta, który przemierza puste drogi. Konfrontacja opiera się tu na kolejnym ukazaniu upodleniu ludzi, którzy w obliczu gwałtownej zmiany, zaczynają przejawiać najgorsze zachowania. Co najmniej dziwnie zachowują się również sąsiedzi rodziców Roberta, którzy mieli wziąć pod opiekę pewnego chłopca, a tak de facto nie wiadomo co w ogóle się stało. się stało. Na każdym kroku panuje tu tajemnica, bohaterowie mówiący półsłówkami wcale temu nie pomagają, a kompletny brak narracji opisowej, cały czas zmusza mnie do wyjaśnienia sobie samemu, o co może tu chodzić. Nawet nie myślałam, że czwarty zeszyt coś mi rozjaśni, powstało nawet więcej pytań, tradycyjnie zaburzona chronologia daje się we znaki tylko bardziej mnie wciąga, chcę chłonąć więcej i więcej. Mam taką szczerą nadzieję, iż Hubert nie popełni błędu wielu scenarzystów, którzy wyjaśniają wszystko na kilku stanach. Życzyłbym bym sobie, aby stało się to stopniowo, cały czas rozwijając to uniwersum. Tak bardzo mi bliskie i swojsko wyglądające. I wiecie co? Historia cały czas wciąga, jakby jeden z bohaterów wpadł w bagno, będące dla niego fatalnym miejscem ostatniego pobytu.

Z racji tego, że czwarty zeszyt powstał praktycznie równolegle z trzecim, nie mogę napisać nic o zmianach w elementach warstwy graficznej. Jest tak samo, jak opisywałem to miesiąc temu (sic!). Na plus oczywiście dodatki w postaci szkicownika jak i alternatywnych okładek. Fajny element, który nie zawsze jest obecny w komiksie niezależnym. Cieszą się, że warsztat Huberta rozwija się, ciekaw jestem, co zobaczę w zeszycie piątym, może będę po raz kolejny mile zaskoczony.

Plusy:
👍cały czas wciąga
👍coraz więcej tajemnic
👍przyjemne dla oka rysunki.
Minusy:
👇teraz to już poczekam na kolejny zeszyt (ale to na siłę tak).
TECHNIKALIA:
Scenarzysta: Hubert Ronek
Ilustrator: Hubert Ronek
Wydawnictwo: Niezależne
Format: 176×250 mm
Ilość stron: 64
Oprawa: miękka
Druk: cz.-b.
Data wydania: 10 czerwiec 2022 roku
One thought on “W. E. Zeszyt 4”