Dla mnie Starman to praktycznie nieznana postać, choć po przeczytaniu wstępu pojawiła się pierwsza informacja, która nasunęła mi pewne skojarzenia. Jeśli przypadkiem słyszeliście o serialu “Stargirl”, będziecie już prawie w domu. Aczkolwiek niniejsza opowieść to męski punkt widzenia na superbohaterstwo i raczej nie dla nastolatek.

Jak się okazało Starman to wiekowa postać ze stajni DC, powstała już w 1941 roku i ma słuszne prawo zaliczać się do panteonu najstarszych komiksowych postaci. Jest tylko drobny problem z tożsamością, pod tym tytułem działało kilka osób, a w osiemnastym tomie kolekcji Bohaterowie i Złoczyńcy DC dostałem kilka tego przykładów i to niekoniecznie na ziemskim padole. Mówiąc w skrócie, jest to bohater działający w Opal City w swoim charakterystycznym stroju z różnymi przymiotami ze złotą laską na czele. Ma swoje grono zaciekłych wrogów, a run Jamesa Robinsona mówi o zmianie warty zachodzącej w rodzinie Knightów. Mamy tu starego ojca Teda, którego syn David kontynuuje jego dziedzictwo, lecz zostaje nagle i brutalnie zamordowany. I tu pojawia się czas Jacka, drugiego syna Teda, który przez dużą część tomu broni się zaciekle przed swoim dziedzictwem.

Historia wydaje się z góry znana, rozstrzygnięcia jednak zaskakują, osobiście muszę zaznaczyć, że dużą rolę odgrywa forma podania. Zacznijmy od Jamesa Robinsona, którego fascynacje widać mocno widać w postawie Jacka innych bohaterów, nawiązania do muzyki popularnej, twórczości Szekspira są obecne co jakiś czas, dodają realizmu postaci, którzy mają swoje własne pasje, żyjąc w mieście z bogatą historią, mają swój bagaż doświadczeń. I to ten bagaż jest głównym przedmiotem rozważań, poznałem tu trochę historii ojca, synów jak i pewnego jegomościa o pseudonimie Shade, któremu został poświęcony cały ostatni zeszyt. Jak na pojedynczy tom, dostałem, aż cztery historie, które w przyzwoity sposób zarysowały mi mitologię głównej postaci jak i wspomnianego bywalca cieni, co tylko rozbudziło moją ochotę na więcej. Całość czyta się niezwykle płynnie, karty rwą się do przewracania, wewnętrzne monologi i dialogi są krwiste i nieprzepełnione w zbędę detale. Aż chciałoby się poznać ciąg dalszy, ale każdy dobry tom w tej kolekcji ma taką wadę.

Co do rysunków, na pierwszy rzut oka widziałem sznyt Mike Mignoli, a to sprawka połączonych wysiłków Tony’ego Harrisa i Wade’a von Grawbadgera. Ten pierwszy dał się poznać poprzez “Ex Machinę”, lecz tutaj drugi przyćmił go swoim tuszem, czyniąc z tego mocny klimat noir, a nawet gotycki. Do tego dochodzi architektura rodem z lat 20-tych XX wieku, więc możecie zwizualizować sobie wygląd plansz. Dla mnie klimatyczna bomba!
Tym razem dostałem kilkanaście stron dodatków z wypowiedziami Jamesa Robinsona, które działają na mnie w sposób niezwykły, gdyż pasja wylewa się z każdego zdania. A to w połączeniu z dobrym tłumaczeniem robi swoją robotę. Po raz kolejny jestem z nich zadowolony.

Plusy:
💥ciekawa postać i jej inkarnacje
💥wartki scenariusz
💥klimat noir rysunków.
Minusy:
🌓to tylko wstęp do większej historii.
TECHNIKALIA:
Scenarzysta: James Robinson
Ilustrator: Tony Harris
Tłumacz: Robert Lipski
Typ oprawy: twarda
Data premiery: 13.04.2022
Wydawca: Hachette
ISBN: 978-83-282-3488-8
Liczba stron: 200
Dziękuję Wydawnictwu Hachette za udostępnienie komiksu do recenzji.