Peacemaker. Sezon 1. Odcinek 2. Best Friends, For Never

Po niezwykle emocjonującym, pełnym dobrych dialogów i akcji pierwszym odcinku, przychodzi drugi, tym razem nie jest aż tak mocno nasycony ekspozycjami postaci, miejsc i wątków, lecz stopniowo rozwija to co już zaczął, nie tracąc przy tym nic ze swojej oryginalności czy też zaprezentowanego sposobu budowania fabuły. 

Od razu wskakujemy w pędzący pociąg akcji, gdy Chris kontaktuję się z Harcourt by ta pomogła mu w potrzasku, bowiem eksplozja zwabia policję miasta Evergreen. Krótka rozmowa jest nasączona napięciem seksualnym między nimi, coś, co może w przyszłości prowadzić do nie tylko zabawnych dialogów. Peacemakera ogarnia mieszkanie tajemniczej supersilnej agresorki, zgarniając przy okazji parę fantów oraz tajemnicze urządzenie. Zaczyna się ucieczka pełna wielu dziwnych sytuacji. 

I chyba najdziwniejsze było wzięcie zakładników piętro wyżej, gdy policja przypuściła szturm po fatalnym uwidocznieniu się Peacemakera. Przypadkowymi ofiarami została dziwna para, która się cały czas kłóciła, a kobietę ewidentnie pociągał porywacz w osobie uciekiniera. Doszło do wielu dwuznaczności, których mąż miał już ewidentnie dosyć. Podążając dalej, zaczęło się skakanie po balkonach w dół, które pokazało mi, że główny bohater niekoniecznie jest sprawny fizycznie we wszelkich kwestiach, gdyż rzucanie się z balkonu na balkon przypominało upadki worka ziemniaków niż sprawnego faceta. Kupy śmiechu miałem tu, co niemiara, ucieczka do samochodu, gdzie czekała Harcourt i Adebayo była dziwnie precyzyjna po obu stronach barykady. I ten epicki odjazd z Eagly na tylnym siedzeniu pełen radości pasażerów!

Grupa Walker miała zatuszować śledztwo w sprawie Peacemakera, zrobili z tego kolejną wpadkę, czyli dla mnie kupę śmiechu. Zamiast przypisać komuś losowemu wszystkie problemy, zrobili to ojcu głównego bohatera, który trafił do więzienia, gdzie wzbudził zagadkowy szacunek. Coś czuję, że będzie to podłożem konfliktu ojciec/syn, paru rozterek jak i kwestia porządnego lania dupska. W procesie wrabiania uczestniczyła również porwana przez Chrisa para, w typowym dla takich sytuacji dialogu z Adebayo. Wydało się jeszcze, że atak sprowokowany był odkryciem akt, które znalazła agresorka przy Peacemakerze, co po raz kolejny dowodzi o jego problemach z koncentracją, skupieniem się na jedynym celu danej misji, ewidentnie myślał czymś innym w tamtym momencie. 

Olany przez członków drużyny wraca do domu i zaczyna… płakać. Coś, czego zupełnie się nie spodziewałem, aż zrobiło mi się jego przykro. Widać, że pozorny to twardziel, tak naprawdę jest małym chłopcem zakutym w kupę mięśni. Użalanie się nad sobą przerywa mu Vigilante, który poza potokiem słów zaprasza go na rozwałkę w nietypowym stylu. Kończy się to w łóżku z marychą, porwaną żoną oraz Vigilante. Cóż za trójkąt, no nie mam już sił ze śmiechu na tym etapie, na szczęście na koniec pada z moje strony małe wow, gdy Chris odkrywa, czym jest skradzione urządzenie. 

Do przeczytania w kolejnym odcinku!

Reklama

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: