Seria ta ma wiele emocjonujących zeszytów za sobą, rewelacje z Polski czasów PRL nie zaprzątają sprawiać mi ogromu radości. Aż się prosi, żeby stara ekipa wróciła, być może w innej formie, tymczasem zostałem uraczony kolejnym zeszytem, sygnowanym przez doktor Bogumiłę Fiszer. Na szczęście jedyna rzecz jest stała w tej serii, czyli rysunki, nadal sprawują się zacnie.
Można by pomyśleć, że jej przygody będą nudne jak zasadnicze zachowanie, które sprzedaje ludziom naokoło, jednak stało się inaczej. Została ona postawiona w obliczu ciekawych wydarzeń jak i decyzji, wymagających od niej zdecydowanych działań. Wszystko jak się okazało w obliczu wyższego dobra. Historia mocno przypomina mi „Coś” Carpentera, zabiegi, które zastosował tu Turek i Kontny mocno ścisnęły fabułę, zarazem nie powodując ani krzty nudy. Od początku czułem, że coś pójdzie źle, kolejne strony tylko mnie w tym utwierdzały, choć były momenty sielanki, nadziei na nowe życie. Aż do tragicznego finału, gdzie główna bohaterka zeszytu została obdarzona traumą, zapewne kolejną, która będzie prześladowała ją do końca życia. Dużo emocji jak na te 32 strony, czuć opanowanie scenarzystów, którzy nie wychodzą z przyjętej formy, ofiarując coś, co zazwyczaj zajmuje znacznie więcej miejsca. Moim zdaniem jednak nie da się do końca uciec od proceduralnej formy serii, która kiedyś zapowiadała coś znacznie więcej, a teraz zaczyna wdzierać się rutyna. Mam nadzieję, że to tylko cisza przed burzą, a efekt serialowości ustąpi większemu zagadnieniu. Oby.

Kolejny rysownik kolejne słowa pochwały należą się teraz Krzysztofowi Budziejewskiemu, który dla tej historii science-fiction z mocnym klimatem horroru, przygotował warstwę graficzną. Obraz cały czas nie jest zbyt wyraźny, dosłowny, igra z naszą wyobraźnią pozwalając nam samym tworzyć grozę za pomocą naszej własnej imaginacji, która widząc ciemne barwy, niedoskonałe kształty, sama sobie dopisuje resztę. A jak już pojawia się pierwsza niepewności, dostajemy wpierw obrazy przeuroczych piesków, małej dziewczynki, a potem stopniowo wszystko jest pochłaniane przez grozę odcinka/zeszytu. Aż do finału, który nie potrzebuje zbyt dużo słów, obraz robi swoje, Doktor Fiszer odgrywa tu mistrzowską scenę opanowania z papierosem. Ze swojej strony wybrałem okładkę limitowaną, przygotowaną przez Roberta Adlera. Lubię jak coś się na nich dzieje, a tu mamy swoiste streszczenie całości, czego dowiedziałem się już po lekturze. Dodatki tutaj stanowi wycinek akt i gazety, bywało lepiej i bardziej intencjonalnie. Czekam dalej, czekam na nowe otwarcie.
Plusy:
💥klimat sci-fi i horroru
💥rysunki.
Minusy:
🙊zdecydowanie czas na nowe otwarcie.
TECHNIKALIA:
Scenarzysta: Marek Turek, Tomasz Kontny
Ilustrator: Krzysztof Budziejewski
Wydawnictwo: Ongrys
Format: 170×246 mm
Liczba stron: 32
Oprawa: miękka
Data wydania: 20 grudzień 2021 roku.
One thought on “Wydział 7. Zeszyt 8. Kły i pazury”