Nautilus. Tom 1. Teatr cieni

Moje dzieciństwo w dużej mierze kojarzy mi się z powieściami Juliusa Verne, w szczególności „Tajemniczą wyspą”, której żar rozpalał moją wyobraźnię przed wiele lat. Nie było dla mnie lepszej przygody, pomimo że chłonęłam książki jak gąbka wodę, a wcielenie Kapitana Nemo u kresu swojej ziemskiej tułaczki uważam tam za najlepsze. 

Zapowiedź Wydawnictwa Lost in Time rzuciła świeżą podpałkę na tlące się węgliki w zakamarkach moich przygodowych instynktów. Jednak odłożywszy komiks na bok, czuję się wstrząśnięty, ale nie zmieszany. , bowiem bohaterem nie jest sam Kapitan tytułowego statku, lecz zupełnie inna postać. Mathieu Mariolle musiał czytać równie wiele książek, co ja w dzieciństwie, bowiem głównym bohaterem jest Kimball O’Hara, bohater książki “Kim” Rudyarda Kiplinga, która nie doczekała się w Polsce oficjalnego wydania. A szkoda, gdyż uznawana jest za największe dzieło Kiplinga, a dzięki Nautilusowi wiem, że warto zapoznać się z nią, poprzez fabułę zawartą w niniejszym komiksie. Na początku XX wieku toczy się pomiędzy Wielką Brytanią, a Rosją tzw. “Wielka Gra”, która w skrócie polega na próbie zapobiegnięcia dalszej ekspansji Rosji na terytorium Indii. Uczestnikiem tej gry jest główny bohater tomu pierwszego, wspomniany już Kim, człowiek rozdarty pomiędzy swoim pochodzeniem, a wychowaniem. Dualizm, który obdarował go jednocześnie zdolnościami, używanymi na rzecz Wielkiej Brytanii. Podczas jednej z akcji, zostaje wrobiony, co zmusza go do poszukiwania pomocy u Kapitana Nemo. 

64 strony do nie mało miejsca na to, żeby zaprezentować wciągającą fabułą, korzystającą z uznanych dzieł literackim. Po raz wtóry w naszym kraju Mathieu Mariolle ukazał mi komiks czerpiący z literatury, przerobiony na jego modłę. Po “Drodze Miecza”, która jest już swoistą rekomendacją samą w sobie, przyszedł na porwanie się na uznane dzieła literatury światowej. I muszę przyznać, że w takich przypadkach, często scenarzyści zaliczają spektakularną wpadkę, lecz tutaj stało się inaczej. Mariolle doskonale wykorzystał przyjętą przestrzeń do zapisania oraz głębokie niczym Rów Mariańskie oczekiwania, by zaczerpnięty materiał przekuć na kolejną wielką przygodę. Bynajmniej nie traci ona nic a animuszu źródeł, zapisując się wielkimi literami w lore obu postaci. Śmiałe ich połączenie poprzez kraj, w którym żyli, jest co prawda śmiałym posunięciem, ale ostateczny efekt obudził we mnie awanturnika lubiącego przygodę. Kim niczym James Bond, doskonale znający swoje umiejętnością, operujący znajomością świata, dąży do celu, a ja skakałem za nim z kadru na kadr, spijają nektar udanej zabawy. 

Nie obyło się to również bez rysunków Guénaël Grabowski, które swojskie nazwisko przyłożyło mi kolejną poduszkę komfortu w czytaniu. Pewnie kojarzycie, jak wielu rysowników upraszcza postaci na drugim, trzecim i dalszym planie. Ale nie Grabowski, oj nie! Ilość detali, jego własny styl poraża precyzją. Nie są to plamy, lecz sylwetki przypominające rzeczywiste istoty ludzkie. Nie wspominając już o naturze, budynkach i pierwszych planach, które porażały moje oczy, tak lubiące superhero. Mam na swojej liście kolejnego bohatera, którego będę śledzić, bo rzadko, ale jednak wróciłem kilka razy, by kontemplować jego ślady po ruchach ołówka na papierze. 

Jestem zaskoczony Mathieu Mariolle, jego pisaniem, jestem zauroczony Guénaël Grabowski, jego stylem, polecam, warto śledzić komiksy ich autorstwa, bo zabawy miałem tu co niemiara. 

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Mathieu Mariolle

Ilustrator: Guénaël Grabowski

Wydawnictwo: Lost in Time

Format: 240×320 mm

Liczba stron: 64

Oprawa: twarda

Papier: kredowy

Druk: kolor

ISBN-13: 9788396146786

Data wydania: 25 listopad 2021

Reklama

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

One thought on “Nautilus. Tom 1. Teatr cieni

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: