Injustice. Tom 1. Rok pierwszy

Jest sobie taki Tom Taylor. Bierze się za kolejny komiks o zombie, powstaje DCeased i kradnie serca fanów, w tym moje. Kolejny projekt na jego koncie to All-New Wolverine, żeńska wersja Rosomaka, która zabija wszystkich urokiem, mnie również. Całkiem dobre doświadczania z jego twórczością pogrzebał ostatnio Hellblazer, ale każdemu może zdarzyć się wypadek przy pracy, jak siłuje się z markami, których do końca nie rozumie. 

Injustice to tak naprawdę mokry sen każdego komiksowego geeka. Jest to dokładnie to, czego spodziewam się w głównej mierze po komiksach superhero, a dostaję w większości nijaką papkę, gdy odmóżdża mnie skutecznie przed snem. Zdaje się, że Tom Taylor mówi przynajmniej raz w roku: trzymajcie moje piwo, napiszę coś naprawdę dobrego. I robi to, DC Comics nie ingeruje w jego wizje, co się akurat dobrze składa, bo jego wyobraźnia wypływa na wody jego rozległych wyobrażeń, a on sam dobrze wie, czego potrzebuje czytelnik komiksów. Nawet jeśli to tylko kolejny elseworld. Nie ma to jak sprawić, aby największa nadzieja ludzkości załamała się pod wpływem straty. Joker zabija Lois Lane, a Kal-El daje upust swojemu żalowi, pozbywając się księcia zbrodni z tego świata. Potem wszystko idzie już lawinowo, kolejne siłowe rozwiązania, aby zapanował pokój na świecie, podział superbohaterów na dwa obozy, próby przechytrzenia każdy każdego i to nieustające napięcie wiszące w powietrzu. Myślę, że to jest główny powód tego, iż zapalałem taką sympatią do tej opowieści. Bowiem im dalej posuwamy się w historię, tym jedna ze stron konfliktu próbuje czegoś nowego, co zawsze kończy się w nieoczekiwany, fatalny sposób. Bardzo mocno popuściła tutaj Wonder Woman, która w wielu momentach daje upust swoim żądzom i to mocno. Często każdy rozdział kończy się jednym kadrem, którym dobitnie podkreśla to, co zostało osiągnięte lub zaprzepaszczone. Wspomniany fatalizm wisi tu w powietrzu mocno, ta historia nie będzie miała happy endu, a nawet jeśli tak, to zmarnuje się jej potencjał. Przede mną jeszcze dwa tomy, oby było przynajmniej tak dobrze jak tutaj. 

12 rysowników niczym potraw na stole wigilijnym, to prawdziwy rozgardiasz wizji graficznej narracji. W paru momentach łapałem niespójności w tej warstwie, zatrzymywałem się na chwilę, aby pomyśleć, co się tutaj odjaniepawla. Czy tak też było w poprzednim rozdziale, czy też nie? Ogólnie wizję strojów bohaterów są nawet spoko, bliżej im do tego, co zaserwowało Snyderverse, jednak z bardziej przyjaznym dla oka sznytem. Na pewno zatrudnienie jednego rysownika byłoby lepszym wyborem, historia płynęłaby jeszcze sprawniej. 

Plusy:

😎świetna narracja 

😎świetny klimat fatalizmu 

😎dokładnie o tym marzyłem! 

Minusy:

🤪graficzny rozgardiasz. 

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Tom Taylor

Ilustrator: Jheremy Raapack, Mike S. Miller

Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz

Typ oprawy: twarda

Data premiery: 29.09.2021

Wydawca: Egmont

EAN: 9788328152410

Liczba stron: 424

Wymiary: 17.0×26.0cm

Dla kogo: nastolatek i dorosły. 

Reklama

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

One thought on “Injustice. Tom 1. Rok pierwszy

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: