„Ich mroczne plany” Jamesa Tyniona IV były obiecującym wstępem jego runu w głównej historii o Batmanie. Zaczęło się bowiem od postawienia wielu bohaterów w sytuacji niekomfortowej, dając im mocny kop w tyłek oraz rozstawiając pionki na szachownicy mającej rozegrać się na ulicach Gotham wojny. W teorii brzmi jak przepis na udany komiks, więc czego mógłbym się obawiać?

Jeśli spojrzymy na zawartość, to okaże się, że w Polsce wydano wariant Saga, który zawiera również dodatkowe zeszyty powiązane z tym story arc’iem. 360 stron to kawał komiksu, który dał mi rozbudowany pogląd na całą historię, z różnych punktów widzenia. Szczerze to wolę takie wydania, choć często spowalniają akcję, przenosząc nas w inne realia, na chwilę wywracając z wczucia się w główną historię. Choć tutaj wytłumaczyło to dodatkowo parę zabiegów fabularnych nie mogę narzekać na zawarcie dodatkowych historii z solowych historii Batgirl, Harley Quinn, Batwoman, Red Hooda czy też Nightwinga. Każda z tych osób miała styczność z Jokerem, często w dość brutalny sposób. Dobrze pokazywane zostało tutaj, jaką drogę przeszli, by odbudować własną pewność siebie. Z drugiej strony niestety widać jak na dłoni różnice w poziomie pisania pomiędzy poszczególnymi scenarzystami jak i twórcami warstwami graficznej. Gdyby to wszystko wibrowało jeszcze na podobnych częstotliwości, a tak zeszyt z Harley totalnie wytrącił mnie z „wczuwki”.

A teraz czas na główne danie tomu, tytułowa historia, wielka, zmieniająca świat, z najgorszym wrogiem głównego bohatera. I tak nie jest.. Kompletnie nie tego się spodziewałem po tak dobrym rozpoczęciu. Nie miałem problemu w dobrnięciu do końca, pomimo w.w. wybojów, lecz czekałem na niezwykłe rewelacje, a dostałem komiks superbohaterski, dosłownie jak od linijki. Znacie ten schemat? Wielkie zniszczenia, wieki zły, wszyscy w rozsypce, by na koniec zebrać się razem, pokazać siłę jedności i miłość (muzyka z “Troskliwych misiów” w tle). Podobny poziom zawodu czułem podczas czytania “Ślub” z runu Toma Kinga, na maksa rozdmuchanego tomu, by ukazać jedno ważne wydarzenie z życia bohaterów. Tutaj nie jest inaczej. Tak naprawdę obowiązkowe potyczki, wewnętrzne walki z samym sobą, kończą się tym samym co zwykle w finale. Mam dziwne wrażenie, że główna linia Batmana jest prowadzone według pewnych zasad, których scenarzyści nie mogę przeskoczyć, co ich ogranicza i daje takie płaskie scenariusze. A widziałem Jamesa Tyniona IV w akcji w “Detective Comics” w ramach DC Odrodzenia, pokazał tam klasę dobrego pisania superbohaterskiego, a tutaj eee, coś ewidentnie nie siadło.

Jest oczywiście parę fajnych momentów, które jednak zapamiętam z tego tomu. Na pewno będą dwa świetne kadry Jorge Jimeneza, gdy Batmana rozpościera swoje skrzydła, niesamowity widok! Reszto to bardzo dobra robota, z cudownymi rysunkami kobiecych bohaterek oraz projektami ich strojów. Spodobała mi się również sama konkluzja “Wojny”, jest to pójście w zupełnie innym kierunku, wróży istotne zmiany w tym uniwersum. Punchline wyrosła na wytrawną złą bohaterkę, którą ktoś powinien w przyszłości wykorzystać w dobrym celu zamieszania w świecie Batmana.
Plusy:
🦇rysunki Jorge Jimenez
🦇początek i finał “Wojny Jokera”
🦇kompletność wydania.
Minusy:
🥱superhero jak od linijki.
TECHNIKALIA:
Scenarzysta: James Tynion IV
Ilustrator: Jorge Jimenez, Tomeu Morey
Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz
Typ oprawy: miękka ze skrzydełkami
Data premiery: 27.10.2021
Wydawca: Egmont
EAN: 9788328152403
Liczba stron: 360
Wymiary: 16.7×25.5cm.
Dziękuję Wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
One thought on “Batman. Tom 2. Wojna Jokera”