Recykling postaci w komiksie superhero może zaskakiwać. Ostatnio w Wojnach Nieskończoności byłem zaskoczony tym, co wyczyniała Gamora, jakie postaci zostały scalone, co powstało w wyniki takowych manipulacji. Na moment to było nawet pożądane i trzymało się kupy. W 116 tomie SBM dostaliśmy postać, która nigdy nie pojawiłaby się na naszym rynku za sprawą rodzimych wydawców.

Nowa tu o Gwenpool, która swój debiut zaliczyła jako postać na alternatywnej okładce do jednego z zeszytów „Tajne tajne wojny Deadpoola”, tie-inie do „Tajne wojny”. Pomysł stał się ciałem i postać wkradła się do głównego uniwersum 616 Marvela, podobnie jak kilka innych postaci i przedmiotów. Pochodzi ona ze świata takiego jak my, w którym postacie Marvela obecne są w komiksach. Ma ona całkowitą świadomość, gdzie jest i z kim się spotyka, zna historię większość postaci, co zresztą sprawnie lub mniej wykorzystuje. Jej zwariowaną przygodę rozpoczynamy od udziału w serii Kaczora Howarda, w której zalicza wybuchowy występ. Pokrótce możemy zapoznać się z jej postacią, jej charakterem, ale kompletnie nie ma ochoty mówić, skąd się wzięła. Za to pokazuje łamanie czwartej ściany pełną gębą, co zdecydowanie jest dużym plusem tego tomu i jej serii. Jej solowe występy to debiut w uniwersum, wybranie roli bohatera i pierwsze przygody pełną gębą. Postanawia zostać bohaterem z komiksu, załatwia sobie ten zwariowany różowy-ninja kostium i rusza w świat jako najemnik. Nie ma przy tym żadnych oporów, jej osobowość chłonie inne aż do momentu spotkania M.O.D.O.K.a. Po groźbą śmierci zostaje jego najemnikiem i członkiem ekipy o nazwie M.O.D.O.K. (), która wypełnia kolejne zlecenia od tajemniczej osoby. To oczywiście tylko pretekst do całej masy zwariowanej przygód, z którymi miałem okazję zapoznać się, czytając ten tom.

Jeśli chodzi o moje wrażenie, to były one jak najbardziej pozytywne, pomimo scalenia osobowości dwóch istniejących postaci z uniwersum myślę, że przedstawiono tutaj coś unikatowego. Bycie uroczą i jednocześnie śmiercionośną osobowością, jest praktycznie chodzącym oksymoronem cech. Bo zgodnie z jej imieniem i nazwiskiem – Gwen Poole, jest połączeniem tych postaci w każdym centymetrze ciała i osobowości. Jeśli zastanawiacie się jakby wyglądała żeńska wersja Deadpoola z różowymi dymkami, to macie odpowiedź. Jednocześnie trudno powiedzieć mi, dla kogo przeznaczone są te historie, ze względu na znaczną ilość przemocy i tekstów dla dorosłych. Dla porównania taka Moon Girl czy Squirrel Girl to strasznie dziecinne są i czułem, że ich komiksy nie są przeznaczone dla mnie, a tutaj ze złapaniem flow nie miałem żadnego problemu. Niestety jej historia nie zaangażowała mnie tak mocno, abym miał ją kontynuować od taka zabawna i zwariowana ciekawostka. Co więcej, patrząc na jej obecności w innych komiksach, może kiedyś przemknie nam przez kadr w wydaniach od Egmont.

Plusy:
urocza bohaterka
zabójcza bohaterka
zwariowana bohaterka.
Minusy:
o tak na jeden ząb.

TECHNIKALIA:
Scenariusz: Christopher Hastings
Rysunki: Danilo Beyruth, Gurihru Studios, Danilo Beyruth, Travis Bonvillain, Irene Strychalski
Przekład: Agnieszka Szajewska
Korekta: Agata Ostrowska
Korekta merytoryczna: Sebastian Smolarek
Oprawa: twarda
Liczba stron: 184
Druk: kolorowy