Aquaman. Kroniki Atlantydy (Bohaterowie i Złoczyńcy DC – tom 43)

Aquaman. Kroniki Atlantydy

43 tom kolekcji Bohaterowie i Złoczyńcy DC od Wydawnictwa Hachette przejdzie do historii z co najmniej kilku powodów. Pierwszym i zarazem najważniejszym dla wielu będzie jego objętość – 328 stron w regularnej cenie 44,99, którą łatwo obniżyć promocjami. To prawdziwa gratka dla każdego komiksomaniaka. Dla mnie zaś to będzie zawartość, gdyż historia tu zawarta jest naprawdę warta uwagi. 

W czasie gdy powstały Kroniki Atlantydy był to okres, który dał nam takie wielkopomne dzieła jak Strażnicy, Powrót Mrocznego Rycerza, czy też Człowiek ze stali. Każda z tych pozycji to swoisty must have dla fanów komiksów, nie tylko spod znaku superhero. Opowieści te wyróżniały się śmiałym i niekonwencjonalnym podejściem do narracji, przez co są lubiane przez wielu. A nawet czytane wielokrotnie do dzisiaj, w tym i przeze mnie. Czy niniejszy tom do nich dołączy? Postaram się wam odpowiedzieć na to pytanie, jednak przedtem przejdźmy do obowiązkowych części każdej recenzji. 

“Kroniki…” to zamknięta w siedmiu zeszytach, rozpięta na setki lat fabuła, która opowiada o początkach Atlantydy. Mitycznego miejsca, które w ramach Uniwersum DC znane jest jako siedziba Aquamana. Postać ta wielokrotnie wyśmiewana (Raj z Teorii Wielkiego Podrywu: Aquaman ssie!), została tu zaprezentowana w samym finale, a całość skupiła się na rodzącej się nowej społeczności ludzi mieszkających na dnie oceanu. Scenarzysta tej serii – Peter David oraz rysownik – Esteban Maroto, postanowili dobrze przyłożyć do swojej pracy. W jaki sposób?  Zostało to dokładnie opisane w dodatkach. Zarówno we wstępnie redaktora naczelnego kolekcjii – Nicka Jonesa, jak i posłowiu Roberta Grennbergera, amerykańskiego pisarza. Obaj panowanie sprawili się zacnie, doskonale wprowadzili jak i postawili przysłowiową kropkę nad „i”, jako podsumowanie lektury. Za taką budowę każdego z tomów, polecam tę kolekcję, jak żadną inną. 

A o co dokładnie chodzi w wysnutej tutaj historii? Na początku dane mi było poznać dwóch braci Orina i Szalako, będącymi przeciwstawnymi osobowościami, które rywalizowały przez całe swoje długie życie. Wszystko rozpoczyna się od momentu nakazu prowadzenia zapisów kronikarskich o wydarzeniach związanych z tytułowym miejscem. Działo się to jeszcze na lądzie. Mogłem doświadczyć tu epickości pisania Davida, rozmach i skala wydarzeń jest niesamowita, a ich skutki dosięgają tysięcy istnień. Zatonięcie to tylko początek drogi Atlantów, gry polityczne, technologia, magia oraz wielkie bitwy, wszystko to towarzyszyło tworzeniu się ten niesamowitej społeczności. Sposób przedstawienie losów tej cywilizacji została na tyle drobiazgowo oraz bogato przedstawiony, iż sprawia wrażenie realnego. Mocno zróżnicowanego pod kątem osobowości, każdej postaci, wypowiadającej nawet kilka zdań. Jeśli zamiarem scenarzysty było nawiązanie nici sympatii lub antypatii z bohaterami, udało się to znakomicie. Kilku z nim kibicowałem, innych nienawidziłem, a także pokochałem za niezwykle mądre decyzje. Jednocześnie nie ma tu mowy o infantylne fabule.  “Kroniki… “ opisywały życie rodziny królewskiej, której ciężar władzy dał się odczuć i mnie. Plus każdy akt przemocy wynikły z ambicji (gwałt!), czy też potyczek lub regularnych bitew. Jest to też również historia o nauce tolerancji wobec odmienności fizycznej, której ofiarami stała się część zatopionej ludności. Kultura i zwyczaje podwodnej krainy są kolejnym czynnikiem dodającym atrakcji, tłumaczą wiele zawiłości, wykorzystywanych nawet w aktualnych runach serii Aquaman

W ogóle nie zestarzały się rysunki Estebana Maroto, pokolorowane przez Erica Kachelhofera, które oparły się zębowi czasu. Do dzisiaj prezentują niezwykle szczegółowy zapis wizji Petera Davida, która żyje dzięki trudnej współpracy na odległość i bariery językowej. Rysownik podobnie jak scenarzysta, postawił sobie za cel przygotowanie unikalnego wyglądu każdej z postaci, jak i miejsce, w których rozgrywają się wydarzenia. Po kilkunastu stronach nie miałem problemu z rozpoznanie, kto jest kim, pomimo kilkunastu biorących tu czynny udział Atlantów. Czuć wielki wysiłek włożony w tworzenie tego świata i w tej warstwie, ogrom pomysłów, jak i upór w dążeniu do celu. To tacy ludzie tworzą wielkopomne dzieła, które przynajmniej od strony, krzyczą o tym z każdej postawionej kreski. 

Dlaczego zatem nie mówi się głośno o tym tytule? Z prostego powodu. Epickość tego fantasy (tak, to jest odpowiedni gatunek dla tej opowieści) czuć tak do szóstego rozdziału. Potem zaczyna robić się chaotycznie, jakby zamiar utworzenia 12 zeszytowej maxi serii został nagle ucięty. Kroniki Atlantydy tracą na tym mocno, dążąc jedynie do przestawienia pewnego bohatera. Nie brak tu jedna ambicji i rozmachu, które wylewają się z każdego kadru i dymka, lektura zostawiła po sobie bardzo miłe wrażenie. Aczkolwiek do pozycji ze wstępu trochę daleko, nie ma tu mowy o przełomie, raczej to ciekawy pomysł. Niestety nie do końca wykorzystany. Czy warto zatem wydać te cztery dychy? Myślę, że tak, gdyż plusów jest znacznie więcej niż minusów, a takich dzieł nikt inny w Polsce nie wyda. Do tego to znakomity kawał historii DC Comics, którą według mnie każdy powinien znać! 

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Peter David 

Illustrator: Esteban Maroto 

Tłumacz: Robert Lipski, Anna Hikiert-Bereza 

Typ oprawy: twarda

Data premiery: 20.03.2023

Wydawca: Hachette

ISBN: 978-83-282-3522-9

Liczba stron: 326. 

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

Dodaj komentarz