Hulk 1 (Marvel Origins – tom 4)

Hulk 1 (Marvel Origins – tom 4)

Kolejna bohater na liście kolekcji Marvel Origins to Hulk, o którym jeden z tekstów dodatkowych mówi wprost – niezbyt popularny w swoich czasach. Dziwi mnie ta sytuacja tym bardziej, gdy w obecnych czasach świadomość o tym bohaterze jest szeroko rozpowszechniona na całym świecie. 

Zanim do tego doszło, komiksy z Hulkiem musiały swoje przejść, gdy po sześciu zeszytach seria została przerwana w związku z licznymi problemami. Na szczęście postać ta nie została porzucona, wróciła do regularnego wydawania po półtora roku, lecz już nie w ramach własnego tytułu. To, co miałem okazję przeczytać w ramach czwartego tomu, obdarowało mnie gamą przeróżnych uczuć. Zacznę od języka, który okazał się tutaj najbardziej swobodny, padają liczne potoczne słowa, jak i wyrażenia. Każda z postaci pierwszego i drugiego planu wyraża się swobodnie, a w szczególności Generał Thaddeus E. „Thunderbolt” Ross oraz Hulk, którzy nie szczędzą barwnych określeń na innych. Większość bohaterów poprzednich wydań przy nich, zdają się mieć kije od szczotek w tyłku. Nie należy się też dziwić temu stanowi, w końcu wojskowi mają swój sposób bycia, co zostało tu uwypuklone dla budowy klimatu bazy, w której pracuje Bruce Banner. 

Jak się okazało podczas brnięcia przez kolejne rozdziały tej niesamowitej przygody, Stan Lee wykreował najbardziej zróżnicowane przygody wśród swoich bohaterów. Rozumiem powody zamknięcia serii, ale wychodzi na to, iż ludzkość nie była jeszcze gotowa na tak zawiłe przygody “Sałaty”. Zresztą sam byłem zdziwiony, ile tu się wydarzyło. Mutacja Bannera nastąpiła kilka razy, jego moce nie były do końca stałe, a towarzyszący mu Rick Jones w moim odczuciu okazał się prawdziwym bohaterem, przekraczając wszelkie granice jako pomocnik. Wygląda na to, że postaci te były od samego początku silnie związane, a tytuł serii mógłby równie dobrze brzmieć “Hulk i Rick”.

Oczywiście realia lak 60-tych po raz kolejny dają sobie znać, kilka razy przyszło mi czytać, jak to źli komuniści chcą zniszczyć Amerykę, jak kosmici chcą napaść Ziemię, czy też podstawowe założenie serii – strach przed zagrożeniem nuklearnym. Prostota narracja nie ukrywa przesłań, jak to się często pisze w dzisiejszych czasach, lecz podaje je wprost, ekspozycja aż bije w oczy. Przy czym zagrożenia typu “Ropucholudzie” są raczej zabawne, by nie powiedzieć śmieszne wraz z ich nadekspresyjną postawą. Do tego dołożę oczywiste spychanie kobiet na dalszy plan, często traktowanie tylko jako damy w opałach. 

Największym plusem początkowych zeszytów jest sam Hulk. Stworzenie hybrydy dwóch literackich pierwowzorów – Potwora Frankensteina i Dr. Jekylla i Mr Hyde’a to iście ciekawy koncept, który cały czas pozostaje w konflikcie pomiędzy różnymi światami. Do końca nie wiadomo jak wygląda zależność pomiędzy dwoma osobowościami, cały czas jest to przedmiotem kolejnych historii, łącznie z runem Ala Ewinga, który czytam w linii Marvel Fresh. Tak więc pierwotny pomysł nie za bardzo uległ zmianie przez te lata. Do tego należy dołożyć takie perełki jak np. próba wysłania Hulka w kosmos, czy zrobienie z niego gladiatora, co przypomina kolejne znakomite historie. I jest oczywistym dowodem na recykling niektórych pomysłów, które pojawiły się wcześniej. 

Jack Kirby w pięciu zeszytach, a Steve Ditko w jednym to idealny dowód na no, o czym pisałem wcześnie – styl obu artystów jest ponadczasowy, utrzymywany był do lat 80-tych z paroma innowatorami, lecz nadal pozostaje zachwycający. Przyjęte wizualnie utrzymały się przez 30 lat, pomimo wielu możliwości jej zmiany nadal były wykorzystywane, jednak to jej pionierzy mieli “władzę” nad jej kształtem i możliwościami. To jest rok 1962 i jeszcze nawet nie początek możliwości obu panów. Kawał historii komiksu, który nadal robi wrażenie, a w szczególności znikome szkice w dodatkach. 

Na koniec słowo o tekstach dodatkowych, które w czwartym tomie są bogate niczym słownictwo samego Hulka. Za mało, seria “Dossier Marvela” cieszy, lecz Panini za tę skąpą stronę powinno spotkać się z pięściami Hulka. 

BONUS

Poprzednie wydania zeszytów: 

Zeszyt #1 ukazał się już w ramach kolekcji: WKKM #68

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Stan Lee

Illustrator: Jack Kirby, Steve Ditko

Tłumacz: Michał Toński, Sebastian Smolarek 

Typ oprawy: twarda

Data premiery: 28.02.2023

Wydawca: Hachette

ISBN: 978-83-282-4627-0

Liczba stron: 160. 

Ciągle aktualizowana lista tomów kolekcji wydanych w Polsce znajduje się TUTAJ

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

One thought on “Hulk 1 (Marvel Origins – tom 4)

Dodaj komentarz