Armada. Tom 4

Armada. Tom 4

Na tym etapie historii nie ma mowy o zaciekawieniu nowych osób, gdyż jeden po drugim są rozwiązywane kolejne wątki, toczące się nawet od pierwszego tomu. Chciałbym również jak wielu ponarzekać na znudzenie długością serii i jej nieprzerwanie szybkim tempem, jednak po prostu nie mogę. 

Zapewne by się tak stało, gdybym chłonął „Armadę” jeden tom po drugim, gdyż tempo i intensywności wydarzeń są wprost zabójcze, niczym same działania Navis. A tak idąc zgodnie z rytmem wydawania, biorę się za czytanie, wpadam w ten świat, bawię się jak na kolejnym odcinku ulubionego tasiemca, następnie oczekując kolejnego odcinka. Recenzję zacznę od rysunków, które niezmiennie kreśli Philippe Buchet trzymając nieustannie wysoki poziom. Upływ czasu wymaga zmiany wyglądu postaci, które zachodzą z wiekiem. Navis od pierwszego pomniejszego tomu bardzo się zmieniła, wygląda na starszą, sama mówi o zmarszczkach na twarzy. Inne postaci również zostały poddane liftingowi wizualnemu, polecam wziąć w rękę poprzednie egzemplarze z półki, prześledzić starania rysownika w następstwie upływu czasu. 

Mam dziwne wrażenie, iż historia zmierza ku końcowi, choć wiem, że czeka na mnie przynajmniej 6 kolejnych tomów, a równie dobrze i tutaj mógłbym doczekać się finiszu po małych zmianach w treści. O ile wcześniej wiedziałem o dużej ilości nagromadzonych wątków do rozwiązania, teraz jest ich znacznie mniej, czekam w zasadzie na kompletnie nowe otwarcie, co może skończyć się źle na tym etapie snucia tej space opery. 

W niniejszym tomie rozwiązano bardzo długo prowadzony spisek w radzie, który ilością zaangażowanych kosmitów zawstydziłaby nawet polski. W drugiej zwartej u opowieści wykorzystano istniejące elementy znanej układanki, dodając nowe elementy, totalnie mieszając w lore Navis. Muszę tu nadmienić o skali zniszczeń, które są dokonywane na przestrzenie prawie 200 stron, nie zostawiając jeńców, a prawie zawsze kończy się to odbudową i wspólnym podnoszeniem z kolan. Jest to ciekawy motyw drogi, wynikający z formatu wydawania pomniejszych tomów, które są bardziej hermetyczne w swej konstrukcji. Do tego bajkowy pazur daje wprost infantylną nadzieję, rodem z rozmyślań głównej bohaterki liczącej na szczęśliwe zakończenie. 

A czy upragniony cel powinien zostać zrealizowany? To już kwestia autorów, którzy dają nam wiele przemyśleń na temat rasy ludzkiej, padające co chwilę w najbardziej zaskakujących momentach. Niektóre wypowiedziane wprost, lecz większość zostaje przeniesiona na poziom kosmitów, którzy tak bardzo nie różnią się od nas, co niestety napawa ogromem smutku, iż dobro jest tu obecne w mniejszości, lub jako ofiara knowań złych. ”Armada” ma swoje przesłanie, zmierza przetartym przez siebie szklakiem, rozrywka to tylko pretekst, lecz jakże skuteczny w imputowaniu poprawnych postaw, które czytelnik powinien podchwycić na każdym etapie obcowania z komiksem. Uniwersalność ukryta w prostej zabawie w kosmosie? Można? Można! Tak więc czytelniku, ja czekam na kolejny tom, a ty? 

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Jean-David Morvan

Ilustrator: Philippe Buchet

Tłumacz: Maria Mosiewicz

Typ oprawy: twarda

Wydawca: Egmont

EAN: 9788328150492

Liczba stron: 196

Wymiary: 21.5×29.0cm

Data premiery: 25.01.2023 roku. 

Dziękuję Wydawnictwu Story House Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji. 

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

Dodaj komentarz