Odkładając czterdziesty siódmy tom kolekcji Bohaterowie i Złoczyńcy DC na bok mam mieszane uczucia. Na wielu frontach zostałem zaskoczony wizją Ligi z lat 1996 – 98, jedne spodobały mi się bardziej, inne mniej. A lektura całości przebiegła bardzo sprawnie.

Redaktor kolekcji – Nick Johns, proponuje tym razem dwie opowieści, które miały zrewitalizować komiksy od DC Comics. Rok 1996 okazał się apogeum kryzysu gatunku superhero, które od la 80-tych było pogrążone w mroku (Watchmen, Powrót Mrocznego Rycerza i podobne). Znudziło się to czytelnikom, co przełożyło się na słupki sprzedaży. Zebrano grono ówczesnych gwiazd wśród twórców, przygotowano zupełnie nową wersję przygód Ligii Sprawiedliwości. Ile razy już to słyszałem? Za dużo… No ale ciekawość jak zwykle wzięła górę, przeczytałem obie opowieści i oniemiałem.

Na pierwszy rzut poszedł Koszmar nocy letniej, który po raz kolejny jednoczy członków Ligi. Zanim jedna to się stało, mogłem posmakować wizji snów każdego z siedmiu członków, które w teorii miały ziścić ich marzenia. Nie każdy dał się na nie nabrać, Batman i Superman szybko uwolnili się sami. Pozostałym członkom trzeba było pomóc, a nawet użyć siły perswazji. Potem poszło już z górki, zjednoczona ekipa niczym przecinak doszła do głównego bossa i finałowej walki. Brzmi sztampowo, aczkolwiek diabeł tkwi jak zwykle w szczegółach. Senne opowieści przygotowane przez adwersarza zostały bardzo sprytnie zaplanowane, a on sam okazał się ciekawym powrotem z odległej historii Uniwersum DC. Swoje zrobiły rysunki Jeffa Johnsona i Daricka Robertsona, które na pewno nie leżały obok cukierkowatych wizji współczesnych artystów. Jeśli to miały być koszmary, to ja je miałem podczas oglądania poszczególnych kadrów. Nie poleciłbym ich nikomu, jednak do tytułowej wizji pasują jak ulał i da się przełknąć te plastyczne zabawy nieregularnością kształtów i kolorów. Brak spójności wizji poszczególnych postaci na przestrzeni całej opowieści to dla mnie jak zwykle minus. No i te tła, które momentami są tak puste, że aż chciałem sam wziąć ołówek i coś dorysować

Raj utracony to był dla mnie istny szok! Tak bezpośredniego połączenia superbohaterszczyzny i mitologii chrześcijańskiej nie spodziewałem się w głównym nurcie komiksów. Dostałem tu wizję wojen prowadzonych pomiędzy niebem a piekłem, w które została zaangażowana tytułowa drużyna. Chociaż tak naprawdę została odsunięta w kąt, bowiem główne skrzypce gra tu anioł Zauriel. Niewątpliwie jest to lekka i rozrywkowa pozycja, której tytuł świetnie koresponduje z problemami DC w 1996 roku. Po tak ciężkim okresie możliwość przeczytania tak przyjemnie i lekko napisanej opowieści musiała zadziałać jak letnia bryza. Bo na mnie zrobiła właśnie takie wrażenie. Zrelaksowałem się dobrze po całym dniu pracy i opieki nad dziećmi, co znakomicie przypomniało mi o celu czytanie komiksów z gatunku superhero – zabawa. Choć to tylko klasyczna walka dobra ze złem, połączona z oczywistym finałem. Ponownie graficznie nie jestem fanem wyczynów, tym razem Ariela Olivettiego. Sposób rysowania twarzy, a w szczególności miny postaci przyprawiały mnie o ciarki. Takie zgorszenia. Nikt nie został potraktowany ulgowo, każdy tu przeszedł transformację pod styl ilustratora. Jeden rabin polubi, a drugi zapewne będzie się ze mną zgadzał.

Materiały dodatkowe dorzucone przez Nicka Johnsa jak zwykle sprawiły, że jestem w pełni nasycony. Posłowia Granta Morrisona i Rubiena Diaza oddaje ich nastroje, aż podnosi poziom adrenaliny w czytelniku poprzez chęć ponownej lektury przeczytanego tytułu. Niewątpliwie panowie mogliby zostać coachami od motywacji. Fajną składową jest również Chronologia JLA oraz Członkowie JLA, które w przyjazny sposób przybliżyły mi historię i przebogaty skład Ligii w latach 90-tych XX wieku. Swoistą wisienką na torcie jest wywiad z Marsjańskim Łowcą Ludzi, który swoją lekkością i kreacją charakteru bohatera przyjemnie wieńczy ten tom.

Koszmary i Raj to dziwny tom. Rozumiem cel, w którym ta pozycja znalazła się w kolekcji, jednak zostałem zaskoczony wizja bohaterów grupy w tamtym czasie. Wiele rozwiązań, szczególnie graficznych nie podoba mi się, choć fabularnie jest dobrze. Ode mnie czterdziesty siódmy tom dostaje etykietkę pozycji, z którą każdy powinien się zapoznać i wyrobić własne zdanie. Niemniej, nie żałuję poświęconego czasu i mam nadzieję, że wy też tak pomyślicie.

TECHNIKALIA:
Scenarzysta: Mark Waid, Fabian Nicieza, Mark Millar
Illustrator: Jeff Johnson, Darick Robertson, Ariel Olivetti
Tłumacz: Robert Lipski, Anna Hikiert-Bereza
Typ oprawy: twarda
Data premiery: 24.05.2023
Wydawca: Hachette
ISBN: 978-83-282-3526-7
Liczba stron: 208.