Znacie to uczucie, gdy przeczytacie wszystkie zaległe wydania, a potem musicie śledzić serię na bieżąco? Tak, nie jest to przyjemne. Właśnie doświadczyłem tego na kolejnym przykładzie. Tym razem byłem “rozczarowany” tylko jednym tomem Mieszko, który podobnie jak poprzednicy jest bardzo dobrą serią. A teraz postaram się opowiedzieć wam, dlaczego tal uważam.

W projekt cały czas zaangażowanych jest kilka osób, wymienione są tradycyjnie w stopce redakcyjnej. Zawsze jest mi głupio pisać tylko o scenarzyście i rysowniku, gdyż tam naprawdę cała ekipa wykonuje naprawdę świetną robotę. Z tego miejsca ślę ukłony – jest to najlepsza rzecz, jaka wyszła spod waszych rąk. I to bez kozery.

Pracujący nieustannie nad rysunkami Przemysław „Graphos” Świszcz to przykład rozwoju umiejętności z poziomu „ok”, do „wow”. Zaczynając od okładki, która swoją krwistą czerwienią wprost bije po oczach, a kończąc na pewnych dwóch planszach. Autentycznie zaparły mi dech w piersiach swoim kunsztem wykonania, uderzającym dokładnie w moje poczucie estetyki. Choćby dla nich warto mieć ten tom, a nawet zastanowić się nad własną kopią w większym formacie. Uwielbiam wszystko, co oniryczne, senne mary, rysunki, które sprawiają wrażenie spowitych delikatną zasłoną czasu – tak tu jest. Zieleń tak smacznie delikatna, stanowiącą tło, bazę dla wydarzeń. Nie zasłania, nie odciąga oczu, jest wokół, czeka na moje dedykowane spojrzenie. Podobnie jak zmiana kolorystyki, jest tu parę wydarzeń, które potraktowano osobnymi barwami. Odróżnia to miejsca, osoby, których ilość potrafi przyćmić chęć czystej rozrywkowej czytaniny. Tak jest właśnie tutaj, sznyt ten idealnie pasuje do opowieści historycznych, mam nadzieję, że tak miało być w zamyśle autora. Przy okazji i tak nadmienię o paru rzeczach, które powinny zostać w przyszłości poprawione, gdyż jestem wprost pewien, które postaci wywodzą się od realnych modeli. Mają one posągowy wyraz twarzy, odstają od pozostałych, nie zostały naturalnie wcielone w klimat X wieku. Porównując postęp dokonany od „jedynki”, wróżę sobie pełne zadowolenie tak w „szóstce”. To wszystko widać gołym okiem, król jest nagi! Przemku, trzymam kciuki za wytrwałość.

Fabularnie poszło mocno w politykę, chociaż nie zabrało udanych scen akcji. Ponownie za sterem stoi tutaj Przemysław. To nie jest kolejny komiks od Marvela, czy też DC, gdzie większość problemów rozwiązuje się pięścią/laserem/wstaw dozwolony bajer. To opowieść o ludziach z krwi i kości, którzy popełniają błędy, biorą udział w czynnościach dnia codziennego, toczą walki, knują, oddają się pasjom. Nie uświadczyłem tu bynajmniej papierowych postaci, które są prawdziwą zmorą, powielanych tak często, jak notatki na studiach przed kolokwium. Potrafią zachwycić autentycznością, wyróżnić się poza physis, tak mocno zróżnicowaną w formie. Kolejnym niewątpliwym atutem jest tu rozmiar spisków, gier politycznych, ukrytych działań, które można porównać tylko z sagą Pieśni Lodu i Ognia. Zajmuje to miejsce, jest odpowiednio rozpisane, dojrzewa, by zaskoczyć twistem fabularnym za kilkanaście stron. Jednocześnie cieszę się z dodatku przybliżającego postaci biorących udział w serii, gdyż ich ilość rośnie w zastraszającym tempie. Na szczęście nie przeszkadzało mi to zupełnie w zabawie, pochłonąłem te 160 stron na jednym posiedzeniu, żałuję widoku ostatniej strony.

Podświadomie wiem o spodziewanej nie najmniejszej liczbie kolejnych tomów, lecz nie czuje się znudzony, lecz autentycznie jestem zaciekawiony przyszłością. Wygląda to jak scenariusz na dobry serial, który z powodzeniem mógłby być puszczany HBO Max. Na koniec tego tekstu kłaniam się ponownie całej ekipie w pas. Mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze przynajmniej kilka razy z przynajmniej tak dobrej jakości produktem.
TECHNIKALIA:
Scenarzysta: Przemysław Świszcz
Ilustrator: Przemysław Świszcz
Wydawnictwo: Graphos
Format: 170×260 mm
Liczba stron: 160
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788395459047
Data wydania: 2 grudzień 2022 roku.
One thought on “Mieszko. Tom 4. Zbrodnia ”