Szkielety: Łowcy skór

Czasami rozważam sobie głęboko w myślach, jaki polski komiks niezależny chciałbym polecać osobom, które chcą wejść w ten świat. Wszak pozycji na rodzimym rynku jest od groma, wiele z nich nie wygląda, jakby było niezależne, inne zaskakują formą wykonania oraz prowadzenia snutej opowieści. I tym całym kotle rozmaitości pojawiają się „Szkielety”, pozycja, która zabiła mi ćwieka. 

Pierwsze wrażenie już mnie zaskakuje, gdyż biorąc w rękę komiks Pawła Kędzierskiego i Radosława Orła, mam jak najbardziej wrażenie pozytywne dalekie od chałupniczej jakości łączonej z twórczością niezależną. Połudkujacy papier, ciekawy motyw graficzny, stawiający w myślach po najmniej kilka pytań o treść oraz zapowiedź, że to dopiero początek dobrej zabawy, gdyż część pierwsza z góry sugeruje większy plan twórców. Potem atak ze strony social mediów, można dorobić otoczkę? Można! A jak, duch podążania nowymi trendami unosi się mocno, a nawet oferuje coś więcej. I co ciekawe, przy wsparciu samego miasta Gdańsk, dając obraz wsparcia instytucji państwa nad pomniejszą sztuką. Wszak to nie piłka nożna. Idę dalej, brnę na oślep, widzę listę bohaterów, pierwsze czarno – białe rysunki Pawła, zaczytuję się i kości zostały rzucone. 

Głównym bohaterem jest para postaci, oczywiście w formie tytułowych szkieletów, MacKluski i Wy’Doodley, którzy w doskonały sposób, podróżując przez Kościotrupistan, wprowadzają nad w prawidła tego świata. Mają oczywiście swój własny cel, ale umyka on czasem mocno, w tej całej bieganinie. Jest to zaiste ciekawy pomysł kreatorski, napakowany po brzegi niesamowitą narracją graficzną jak i słowną. Siadłem sobie to tego komiksu z chętnie przebrnięcia szybko i sprawnie, lecz poległem już na starcie. To lektura to spokojnego przeżycia, łapie cię ona za rękę, zabiera w kuluary swego świata, a ty patrzysz na niego jak przez szybę autobusu w trakcie wycieczki w szkole podstawowej z rozdziawioną buzią. Fabułę, którą poznałem stopniowo wraz z wymienioną przeze mnie dwójką bohaterów, jest tylko pretekstem do zwariowanej podróży. Pozycja to przeżycie, na którą patrzysz, dziwisz się, co odkryłeś, czytasz dialogi w dymkach, przeskakujesz dalej i robisz to samo. Chcąc ciągle coraz więcej i więcej. I powiem wam, że dopiero na następny dzień, przygotowawszy się odpowiednio, usiadłem, powoli preczytałem “Szkielety”, jestem oszołomiony tym światem. 

Warstwa graficzna zasługuje w dużej mierze na pochwały, bo od niej zaczynamy, idzie na równi ze scenariuszem, a dodatkowo oferuje bonusy dla uważnych. Czarno-biała forma nie ma tu kompletnie negatywnego wydźwięku, idealnie oddaje świat, szczegóły, fantastyczne postaci, ich zachowanie oraz miejsca. Mógłbym ponarzekać na tła, których momentami brak, lecz ilości detali pierwszego planu rekompensuje mi to aż nadto. Często komiksy superhero nie posiadają takiej ilości detali, więc nie będę tu utyskiwał. 

Jeśli skorzystacie z linków zamieszczonych na początku, odkryjecie, że świat wykreowany przez twórców wyszedł poza ramy samego komiksu, który trzymacie w rękach. Ciepło się robi w środku, gdy ktoś angażuje dodatkowe zasoby, aby utrwalić w mojej świadomości swoją wizję, tym bardziej że piosenki są mega chwytliwe, OLIS czeka!

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Radosław Orzeł

Ilustrator: Paweł Kędzierski

Wydawnictwo: Niezależne

Format: 210×297 mm

Liczba stron: 52

Oprawa: miękka

Papier: offset

Druk: cz.-b.

ISBN-13: 9788396297006

Data wydania: 2 listopad 2021 roku. 

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

4 myśli w temacie “Szkielety: Łowcy skór

Dodaj komentarz