Mandalorianin: Sezon pierwszy. Część druga

Mandalorianin: Sezon pierwszy. Część druga

Pomysł Marvela na komiksową adaptację jednego z najlepszych seriali osadzonych w świecie Gwiezdnych Wojen jest prosty. Trzeba wziąć znanego scenarzystę telewizyjnego, na przykład Rodneya Barnesa (On, Ona i dzieciaki, Wszyscy nienawidzą Chrisa, Amerykańscy Bogowie) oraz rysownika, powiedzmy Georgesa Jeanty’ego (Deadpool Classic, Authority), aby przenieśli dobrze znaną opowieść na łamy obrazkowego medium. W założeniu wydaje się to proste, więc co mogłoby pójść źle? 

Rodney Barnes musiał przyciąć fabułę do formy medium komiksowego, nie tracąc przy tym nic z historii. I dokładnie to dostaje czytelnik – najważniejsze wydarzenia z serii, osadzone w dobrze znanych lokacjach z serialu wyświetlanego na Disney+. Opowieść zyskuje przez to na  płynności, nie jest rozciągnięta przez liczne długie ujęcia kamery pokazującej ładne widoki. Momentami można pomyśleć, że ma się do czynienia z zupełnie inną produkcją, bardziej skupioną na akcji, niż na stopniowym budowaniu relacji Mando i Grogu. No i niestety ten aspekt ucierpiał najbardziej, gdyż zażyłość obu panów nie ma odpowiedniego podłoża, a jeden po prostu istnieje obok drugiego. Uproszczenia tyczą się także skali zagrożenia, które objawia się w postaci Moffa Gideona. Być może wynika to z mojego zestawiania poszczególnych serialowych scen z kadrami. Chciałbym, aby zostały przeniesione 1:1, bez pomijania niuansów takich jak liczne interakcje Mando i Grogu, kiedy ten drugi uczy się otaczającej go nowej rzeczywistości, jak i samego siebie. 

Postaci z popkultury mają dobrze znane wizerunki. Dziwnym krokiem jest przyzwolenie Georgesowi Jeanty’emu na tak znaczną zmianę wyglądu poszczególnych bohaterów. Mogę śmiało stwierdzić, że wizerunki aktorów grających w serialu Mandalorianin są praktycznie nierozpoznawalne w komiksowej adaptacji, bo zgodnie z powiedzeniem “z twarzy podobny do nikogo”, dałoby się zastąpić oryginalną obsadę zupełnie kimś innym. Największym zawodem są uproszczenia stosowane przy ujęciach protagonistów znajdujących na dalszych planach. Mamy wtedy do czynienia z galerią pacynek o śmiesznych minach. Rozumiem kwestię przeniesienia na inne medium, lecz na rynku działa wielu artystów mogących przygotować ilustracje bardziej klimatyczne, niż ta dziwaczna i uproszczona kreska stosowana przez Jeany’ego. 

Komiksową adaptację Mandalorianina uważam za bryk, z którym każdy z Was może zapoznać się przed kolejnym sezonem serialu. Oczywiście miejcie na uwadze liczne skróty fabularne tu zawarte oraz brak podbudowy emocjonalnej. Najwięcej do myślenia dają rysunki, potrafiące zaskoczyć kompletnym brakiem spójności z wizerunkami poszczególnych członków obsady. Podsumowując – tylko dla najwierniejszych fanów serialu. 

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Rodney Barnes

Ilustrator: Georges Jeanty

Tłumacz: Jacek Drewnowski

Typ oprawy: miękka ze skrzydełkami

Wydawca: Egmont

EAN: 9788328164444

Liczba stron: 136

Wymiary: 16.7×25.5cm

Data premiery: 28 lutego 2024 roku

Dziękuję Wydawnictwu Story House Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji. Jego przekazanie nie miało wpływu na moją opinię. Tak każe obyczaj! 

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

Dodaj komentarz