Batman. Wojna cieni

Batman. Wojna cieni

Gdyby nie wstęp Małgorzaty Chudziak, mało byłoby wiadomo skąd w Batman. Wojna cieni aż tyle postaci niebędących bohaterami serii regularnie pojawiających się w Polsce. Warto pochwalić Wydawnictwo Story House Egmont za umieszczenie na początku streszczenia, gdyż obcowanie z Wojną cieni bez jakiegokolwiek wprowadzenia mogłoby sprawić czytelnikom jedynie ból głowy. Po przeczytaniu dwóch stron tekstu czeka nas pełna widowiskowej akcji fabuła, rozgrywająca się na kilku frontach. Główna oś konfliktu to Deathstroke współpracujący z Deathstroke Inc. broniący się przed atakami Talii wspomaganej przez Ligę Cieni. Jest tu również miejsce dla Damiana wraz z chroniącym go Batmanem i bat-rodziną, a także córkę Deathstroke’a i tajemniczą postać spoglądającą na wszystkich z góry. 

Czterech scenarzystów piszących opowieść w połączeniu ze sporą grupą postaci mogłoby w teorii spowodować chaos, jednak tak się nie dzieje. Fabuła jest przejrzysta, bez problemu rozpoznaje się strony konfliktu, nawet jeśli liczba bohaterów w danym momencie jest duża. Nie zabrakło w Wojnie cieni odpowiedniego umotywowania działań poszczególnych osób. Najlepiej wypada przedstawienie powodów poczynań Deathstroke’a i jego trudnych relacji rodzinnych. Najgorzej w aspekcie zachowań wypada Talia, wiedziona ślepą furią, chcąca pomścić swojego ojca. Samo zakończenie jest otwarte, stanowi preludium kolejnych ekscytujących wydarzeń, czekających na fanów komiksów w regularnych seriach oraz evencie Mroczny Kryzys na nieskończonych Ziemiach.

Niestety w warstwie graficznej można zapomnieć o spójności, tak oczekiwanej przeze mnie w komiksach superhero, tworzonych często przez wielu artystów. Rysowników jest tu aż dziesięciu, jedenastu tuszystów i dziesięciu kolorystów. Dosłownie – dostajemy tu tygiel rozmaitości. Przekrój stylów jest tu naprawdę szeroki, zaczynając od cartooonowej kreski Paolo Pantalena, a kończąc na najbardziej realistycznej Stephena Segovia. Wynika to oczywiście z liczby serii i dodatkowych składających się na ten crossover. Osobiście najbardziej zachwycił mnie Howard Porter, dzięki małym kreseczkom składającym się na linie oraz cieniowanie. Zabieg ten wygląda naprawdę dobrze, dodaje mroku kadrom, potrafiącym wywołać niemałe wrażenie. 

Batman. Wojna cieni to kolejny crossover w świecie w DC mający poprzedzić wielki event. Twórcy starają się zaangażować odbiorcę, jak tylko się da, kładąc nacisk na tragedię rodziny Al-Ghulów i jej konsekwencje, które spowodowały wybuch konfliktu. Wysiłki scenarzystów opłacają się w kilku spokojniejszych momentach, pomiędzy nieustającymi pojedynkami, oferując dobrze rozpisane dramatyczne sceny. Używając kinowej terminologii, jest to sprawnie napisany blockbuster, który być może zapomni się po kilku dniach, lub zapamięta dwie – trzy sceny. Do tego wszystkiego dostajemy kilka urozmaiconych dobrych rysunków, oferujących ciekawe przedstawienie akcji. Zawiedzeni poczują się jedynie fani spójności jednolitego wyglądu bohaterów, gdyż jego najzwyczajniej w świecie tu brak. 

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Joshua Williamson, Nadia Shammas, Ed Brisson, Stephanie Phillips 

Ilustrator: Howard Porter, Viktor Bogdanović, Stephen Segovia

Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz

Typ oprawy: miękka ze skrzydełkami

Wydawca: Egmont

EAN: 9788328165304

Liczba stron: 336

Wymiary: 16.7×25.5cm

Data premiery: 31 stycznia 2024 roku. 

Komiks prosto z groty nietoperza dostarczyło Wydawnictwo Story House Egmont. Jego przekazanie nie miało wpływu na moją opinię, gdyż lubię mieć własne zdanie tak samo jak Batman lubi mrok. 

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

One thought on “Batman. Wojna cieni

Dodaj komentarz