Star Wars. Wielka Republika. Na skraju równowagi. Tom 1

Star Wars. Wielka Republika. Na skraju równowagi. Tom 1

Począwszy od 2021 roku Wydawnictwa Olesiejuk i Egmont rozpoczęły ofensywę na polski rynek, oferując pozycje związane z Wielką Republika w przebogatym uniwersum Star Wars. Siłą rzeczy zrezygnowałem z książek, na rzecz komiksów, mam za sobą już 4 tomy z tego cyklu. Z czystej ciekawości sięgnąłem również po mangę, zastanawiając się, czy można bawić się dobrze podczas lektury. 

Pierwszy tomik opowiada o perypetiach młodej Jedi: Lily Tora-Asi, która dostaje za zadanie wsparcia przenoszenie ludności na nową planetę – Banchii. Ich poprzednia ucierpiała na tyle, iż nie mogli na niej pozostać, a w nowym miejscu mają nadzieję na rozpoczęcie pokojowej egzystencji. Nic bardziej mylnego, gdyż i tutaj do szybkiego zawiązania kolejno konfliktu, który przypominał mi o perypetiach już wcześniej przeze mnie przeczytanych. 

Stało się więc to, czego najbardziej się obawiałem, niniejsza manga jest tylko elementem większej układanki. Pomimo pozornego odcięcia akcji, przeniesienie jej na inny obszar galaktyki, zagrożenie pozostaje to samo. Okazuje się, że i tu dane mi było obserwować starcia z Drengirami, których poznałem wcześniej komiksach. A zapowiadało się zupełnie inaczej, gdyż prowadzone przez Lily śledztwo zwiastowało lokalne zagrożenie. 

Czy do lektury Na skraju równowagi może usiąść czytelnik, który nie miał wcześniej do czynienia ze Star Wars, a także z Wielką Republiką? Niekoniecznie. Dużo elementów podanych jest jako sprawy oczywiste, ekspozycja odbywa się na zasadzie powrotu do znajomych dla fanów realiów. Od samego początku w dialogach pada przeogromny glosariusz nowych pojęć, który może skutecznie zanegować chęć kontynuacji zabawy. I tak do samego końca, gdyż często jest mowa o wydarzeniach, które dzieją się w ramach całości inicjatywy książkowo-komiksowo-mangowej. Justina Ireland, Shima Shinya mogły postarać się mocniej.

Żeby oddać sprawiedliwość staraniom twórców, są tu też elementy nakreślające umowne ramy uniwersum. Szczególnie dużo pada ich na początku, gdy główna bohaterka rozmawia ze swoim mistrzem. Chociaż wygląda to, jak monolog, połączony z odgłosami Wookie 😉 Jak już zechcemy skorzystać z licznych, ale ogólnikowych wskazówek – otrzymamy dość sprawie poprowadzoną intrygę w klimacie gwiezdnowojennym. Mangowa otoczka zrobiła również swoje, gdyż od samego początku miałem wrażenie, iż obcuje z opowieścią o samurajach, ich uczniach oraz biednej wiosce, którą trzeba chronić przed roninami. I to działa jak najbardziej na plus. Spodziewana zupełna nowość fabularna została zawarta dopiero w dodatku, który jest przecudownie słodki. Nowa rasa kosmitów i ich motywacje to bardzo świeży podmuch upragnionej odmienności. 

Dalej niestety będę znowu narzekał – jest to manga w formie komiksu. Jakże wielkie było moje rozczarowanie, gdy okazało się, iż muszę czytać tę pozycję jak każdy inny komiks! Księżniczka Leia była z punktu widzenia w 100% mangą, a tu musiałem czytać od prawej do lewej i od początku do końca. Po europejsku tak. Skandal! 

Jedyna, i to mocno zaznaczę, rzecz, która mnie tu jakkolwiek nie rozczarowała, to rysunki Mizuki Sakakibara. Znana z Marvel rysowniczka zaoferowała mi wszytko to, co lubię w „typowej kresce mangowej”. Jest szczegółowo, są przeurocze minki, kadry mają momentami ciekawe rzutowanie i tyle mi w zupełności wystarczy. 

Nie do końca potrafiłem określić wiek odbiorcy docelowego tej mangi, ale wszelkie znaki na niebie podpowiadają mi wiek nastoletni. Nie mniej bawiłem się dobrze z kilkoma oczywistymi zgrzytami. Traktuję Na skraju równowagi jako po prostu kolejny komiks ze świata Gwiezdnych Wojen. 

TECHNIKALIA:

Scenarzysta: Justina Ireland, Shima Shinya

Ilustrator: Mizuki Sakakibara

Tłumacz: Jacek Drewnowski

Typ oprawy: miękka ze skrzydełkami

Scenarzysta: Justina Ireland, Shima Shinya

Ilustrator: Mizuki Sakakibara

Tłumacz: Jacek Drewnowski

Typ oprawy: miękka ze skrzydełkami. 

Dziękuję Wydawnictwu Story House Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji. 

Opublikowane przez Mikołaj

Komiksoholik z ADHD 🙃

Dodaj komentarz